Jeszcze kilka lat temu władze powiatu, do których należy budynek wydzierżawiały go szacownej firmie. Z kompletnie nie wiadomych względów umowę zerwano. I tak XVIII-wieczna karczma trafiła w ręce prywatnego inwestora. Ten zamierzał w budynku otworzyć mały zajazd. Ekskluzywny. Nic jednak z tego nie wyszło, bowiem zbankrutował. Muzeum do dziś się z inwestorem sądzi o zaległe czynsze. Bezskutecznie.
Przepiękny niegdyś budynek niszczeje. Wstyd, żeby tak piękny obiekt i to jeszcze na rogatkach miasta szpecił wizerunek grodu nad Obrą i Paklicą. Jak mówią muzealnicy, bardzo chętnie przenieśliby tam zbiory archeologiczne i etnograficzne. Tylko na to potrzeba uregulowań prawnych, no i pieniędzy. W lukę prawną natychmiast wkroczyły za to... kuny, których całe stado opanowało dworską karczmę. I tak sobie po dworskich pokojach grasują, używając radości, w ciepełku, za nic mając administracyjny niedowład.