Cały proceder miał miejsce pod koniec kwietnia. To właśnie wtedy mundurowi zajęli się rzekomą kradzieżą osobówki. Właściciel pojazdu twierdził, że zostawił samochód przy stacji paliw, przesiadł się do ciężarówki i pojechał na jej załadunek. Gdy wrócił na miejsce okazało się, że auto zniknęło. Policjantom nie pozostało więc nic innego jak zająć się kradzieżą. I szybko okazało się, że żadnej kradzieży nie było.
Już w toku śledztwa funkcjonariusze brali pod uwagę dwa aspekty sprawy. Z jednej strony zbierali materiał by odnaleźć samochód, a z drugiej rozważali możliwość, że było to fikcyjne zgłoszenie i właściciel chciał wyłudzić pieniądze z polisy. I to właśnie druga opcja okazała się tą prawdziwą. Policjanci z Międzyrzecza ustalili, że w całą sprawę zamieszani są jeszcze dwaj inni mężczyźni. Jeden odprowadził pojazd do tzw. "dziupli", a drugi rozbierał go na części.
Teraz cała trójka odpowie za swoje zachowanie. Najwięcej zarzutów usłyszał właściciel pojazdu. To zawiadomienie o niepopełnionym przestępstwie, fałszywe zeznania oraz wyłudzenie odszkodowania. Może za to grozić kara do pięciu lat pozbawienia wolności. Jeden ze wspólników usłyszał zarzut paserstwa, a drugi zarzut za pomoc w wyłudzeniu odszkodowania za co również grozi do pięciu lat więzienia.