Od lat mianem metra międzyrzeczanie zwykli nazywać toalety publiczne w centrum miasta, prawie vis a vis ratusza. Swą nazwę przybytek zawdzięcza stromym schodom prowadzącym w głąb podziemi. Na dole jednak zamiast stacji i wagoników czekały na przybyszy po jednej stronie kabiny, a po drugiej pisuary.
Całości dopełniała usytuowana przy wejściu umywalka z zimną wodą. Oczywiście nie mogło się obyć, bez punktu centralnego, rzec można kluczowego czyli kanciapy ,,babci klozetowej''. Jeszcze kilka lat temu metro było płatne. Złotówkę, no chyba, że ktoś sobie zażyczył ręczniczek czy mydełko. Od kiedy zniknęła ,,babcia'' bywalcy załatwiali się za darmo.
Naziemna część konstrukcji przypomina bunkier i raczej do architektonicznych chlub miasta nie należy. Na dodatek bardzo często z przybytku korzystali międzyrzeccy kloszardzi, co budziło mieszane uczucia wśród mieszkańców okolicznych kamienic. Wydaje się, że te właśnie powody zadecydowały o obecnym losie budowli.
Choć przyznać trzeba, że bardzo wielu międzyrzeczan murem stanęłoby za metrem, bowiem swe podstawowe zadanie spełniało. Jeszcze w sierpniu ub.r. naliczyliśmy, że w ciągu zaledwie dziesięciu minut do metra zeszło aż 14 panów. - To najlepszy dowód, że takie publiczne WC jest w mieście bardzo potrzebne - mówi pracownik pobliskiego warzywniaka Józef Macko. - Po prostu szkoda tego naszego metra.
Jak się dowiedzieliśmy, szalety zostaną wyburzone w ramach rozpoczętego już programu rewitalizacji zieleni miejskiej. Będzie w tym miejscu skwer. A co z potrzebującymi?
Ratusz zapewnia, że po tym jak metro pójdzie pod młot, wystąpi do radnych z wnioskiem o ,,zabezpieczenie'' nowych toalet publicznych.
Jedna, postawiona przez byłego burmistrza już nawet jest. W pełni wyposażona m.in. w papier toaletowy. Tyle, że po drugiej stronie miasta. Przy dworcu PKS. Dla klientów chyba jednak za droga. Bo, jak sprawdziliśmy, wrzutnik złotówek podrdzewiał.