Niestety są przypadki, w których pacjenci nie informują o swoich objawach czy też o kontakcie z osobą zakażoną. Tym samym uruchamiają lawinę problemów. W weekend (21-22.03) taką sytuację miał zespół pogotowia w Międzyrzeczu, w którym jeździ także Katarzyna Ostaszewska z gorzowskiego SOR-u.
- Spotykamy się z kłamstwami, że pacjent nie ma niepokojących objawów. Wchodzi zespół bez zabezpieczeń i okazuje się, że chory ma gorączkę, kaszel i duszności. Wtedy karetka na kilkanaście godzin jest wyłączona z pracy - opowiada Ostaszewska.
Przez ten czas ratownicy w stresie czekali na wyniki, które na szczęście okazały się negatywne. W Międzyrzeczu jest tylko jeden zespół pogotowia ratunkowego.
- Niepotrzebnie pacjenci stwarzają zagrożenie dla medyków. Musimy po prostu wcześniej wiedzieć czy zaopatrzyć się w inne środki ochrony osobistej jak kombinezon, gogle i maseczka - podkreśla ratowniczka.
Bądźmy rozsądni i szczerze rozmawiajmy z dyspozytorem czy lekarzem. Niczego nie ukrywajmy, bo zaoszczędzi to nam czas, a ratownikom da możliwość szybszej reakcji.