Nowa Wieś niestety zasłynęła ostatnio ze swego młodego mieszkańca, który zamierzał rozstrzelać kilkadziesiąt osób. Na szczęście do tego nie doszło. Ludzie owszem gorączkują się tym tematem, ale życie płynie dalej. Niestety w odróżnieniu od przepływającej przez centrum wsi rzeczki o uroczej nazwie Jordanka. Formalnie rzeczka jest. Tyle tylko, że jej nie widać! A to za sprawą gigantycznych chwastów, które zarosły nawet już nie tylko brzegi, ale i nurt Jordanki. No i tak co roku to trwa od czterech lat.
- Apelowaliśmy do starostwa powiatowego w Międzyrzeczu wielokrotnie, ale bezskutecznie. Przysyłali kosiarzy, ci wycięli chwasty, ale znowu zarosło, bo potrzebna jest specjalna maszyna tak zwana skarpówka, która radykalnie usunie chwasty - mówi sołtys Nowej Wsi Andżelika Rudzińska.
Wójt gminy Bledzew, zarazem mieszkająca nad brzegami Jordanówki Małgorzata Musiałowska z okien widzi chwaściska i też sen z oczu jej to spędza. Po wielu interwencjach w końcu w starostwie powiedziano jej, że znowu wykoszą. Na jesień. Ba, nawet już przetarg rozpisany. Tylko, że nie chodzi mieszkańcom o koszenie, tylko radykalne usunięcie chwastów.
- Gospodarze zapowiedzieli nawet, że te wyciętą zieleninę na swój koszt wywiozą, tylko niech tę skarpówkę nam przydzielą - mówi sołtys Rudzińska.
Jak przyrzekła ,,SE'' pani wójt, sprawy nie popuści, bo w końcu porządek nad rzeczką być musi. Przetarg przetargiem, ale pojadę wywalczyć do powiatu, żeby przyznali na ten cel konkretne pieniądze - mówi rezolutnie Musiałowska.
Sprawę pilotuje więc pani sołtys, radna Ewelina Oblęgór, no i pani wójt. Drżyjcie więc urzędnicy, bo stare przysłowie mówi, że gdzie diabeł nie może, tam babę pośle. W przypadku obrony Jordanki, to aż trzy baby...