Prowincjonalny Zakład dla Obłąkanych w Obrzycach. Tak szpital nazywał się na początku, w 1904 r. Już w latach 30. XX w. mieszkała tutaj jedna z najstarszych dziś mieszkanek. Polka. Jak jej obiecałem, imię i nazwisko mogę wyjawić dopiero po jej śmierci. Jest ostatnim żyjącym świadkiem tego co działo się w Obrzycach podczas wojny. O tym, że była to swoista hitlerowska fabryka śmierci wiadomo. Jednak dlaczego Niemcy zdecydowali się na dokonanie tak potwornej zbrodni? Wychodzi na to, że postanowili zgładzić wszystkich niepełnosprawnych umysłowo mieszkańców III Rzeszy i podbitych krajów dla oszczędności. Bo chorzy umysłowo byli nieproduktywni. Jednym z miejsc kaźni było właśnie Oberwalde.
Zwożonych pociągami na nieistniejącą od kilku lat rampę kolejową chorych upychano na szpitalnych oddziałach. Jak wynika z dokumentów, niekiedy były to całe rodziny. Później wędrowali na oddziały. Tam odbywała się selekcja. Lekarze wraz z pielęgniarkami szli po oddziale i doktor nakazywał pielęgniarce ruchem palca który z ,,obłąkanych'' już nadaje się do eksterminacji. Ta odhaczała pacjenta na liście. I to był wyrok śmierci. Jak jeszcze w 1945 r. ustalili sowieci, którzy zajęli szpital, chorym wstrzykiwano do żył trucizny, ale pod koniec wojny, kiedy tych brakowało, także po prostu... powietrze. Później, z oddziałów, doprowadzano ofiary do prosektorium. Niektórzy, ci silniejsi, osłabieni szli do prosektorium sami. Tam kładziono ich na ławkach. Tak umierali. A rankiem wstępowali w swój ostatni etap.
- Wracałam rano rowerem z pobliskiego Międzyrzecza, bo tam pracowałam jako służąca u Niemki, i zobaczyłam, jak w papierowych workach Niemcy coś wyciągają z prosektorium, i nagle zobaczyłam jak ręka z worka zwisa. - mówi nasza rozmówczyni. - Wtedy zrozumiałam, że te plotki, które po wsi krążyły, o tym, że Niemcy zabijają chorych, to prawda. Panu pierwszemu po tylu latach to mówię, bo widok był taki, że chciałam zapomnieć, ale teraz, na starość muszę komuś to wyznać.
Niestety. Po wojnie tylko niewielu hitlerowskich katów z Obrzyc spotkała kara. Pecha miała pielęgniarka Amanda Ratajczak. Nie zdążyła uciec. Wiosną 1945 r. musiała podczas wizji lokalnej pokazać Rosjanom, jak zastrzykami mordowała pacjentów. Rosjanie ją rozstrzelali. Inne pielęgniarki uniknęły kary. Podczas procesu w latach 1964/65 wszystkie uniewinniono. Pomimo upływu lat Obrzyczanie pamiętają o ofiarach tej zbrodni. 2 listopada br. na 115 rocznicę powstania zakładu, ,,dla obłąkanych'' pod pomnikiem ofiar zapłonęły znicze. Pytanie jednak, kto tutaj w latach nazizmu był bardziej obłąkany. Pacjenci czy ich oprawcy?