Pod koniec października pod leżące na rogatkach wsi bloki przywałęsał się mały kotek. Taka kuleczka futra. Jak wspomina mieszkanka jednego z bloków, zwierzaczek zamieszkał w jednym z budynków gospodarczych, takich komórek, które stały i stoją na zapleczach dawnych budynków pegeerowskich. - Malec był ulubieńcem dzieci, które nosiły go na rękach jak dzidziusia - mówi ze łzami w oczach nasza rozmówczyni.
Nie wiadomo czym zasłużył sobie na straszną śmierć jaką zadał mu 56-letni mieszkaniec wsi. Ten po prostu pewnego dnia na widok kociaka przebywającego w jego szklarni chwycił za widły i rzucił się na czworonoga. Kilka razy dźgał kotka po małym kruchym ciałku. Nie było szans, aby malec przeżył. Oprawca miał jednak pecha, bowiem całe zajście na telefonie nagrał inny mieszkaniec wioski. Kiedy kotobójca skończył swą krwawą robotę, sądząc, że nikt go nie obserwuje, podrzucił zwłoki zwierzaczka na inną posesję, aby upozorować, że to jej właściciel dokonał rzezi. Jakby jednak czując pismo nosem, ze może być za swój czyn ścigany, dał drapaka. Na próżno, bo mundurowi nie mieli najmniejszych problemów, aby go odnaleźć.
Dysponując niezbitym dowodem w postaci nagrania oraz relacjami świadków, śledczy postawili mieszkańcowi Osiecka zarzut zabicia zwierzęcia ze szczególnym okrucieństwem. Zatrzymanemu grozi do trzech lat więzienia. Jednak nawet tak surowa kara kociakowi życia nie przywróci.