Średnio zamożna Lubuszanka może dostać zawrotu głowy, kiedy popatrzy ile trzeba zapłacić za chociażby czereśnie. Bagatela 20 zł! No, można też skonsumować czereśnie nieco już zważone przez słońce, za bagatela 15 zł. Wystarczy rzucić okiem na front stoiska owocowo-warzywnego i widać, że oto jesteśmy nad naszym drogim Bałtykiem. Ano, ale pieniądze zostawimy na polskiej ziemi, a nie ratując tonących w długach Greków.
Na dodatek na takich greckich wyspach nie uświadczy się takich rarytasów jak chociażby polski kotlet mielony zwany przeglądem tygodnia. I do tego nie jakiś tam zwany za Gierka napojem firmowym sok z wodą, ale kompot. Prawdziwy! A wszystko to za bagatela 20 zł. Co się zaś tyczy miejscowego specjału czyli ryb smażonych, to zdecydowanie taniej i zdrowiej będzie najeść się do syta w smażalni np. w Gorzowie, bowiem sam podejrzałem, jak tzw. świeża ryba rozmrażała się we wrzącym oleju w nadbałtyckiej smażalni.
Najekonomiczniejszym rozwiązaniem jest, co czyni coraz częściej wielu Lubuszan, zarezerwować apartament z aneksem kuchennym i poświęcić jakąś godzinkę dziennie na własnoręczne przygotowanie dań. Z pewnością wyjdzie nam to dużo taniej, ale i zdrowiej.