Skatowany Rafałek żył tylko 19 dni. Co doprowadziło do tragedii? Nic nie usprawiedliwia

i

Autor: SookyungAn, Pexels / CC0 / pixabay.com Skatowany Rafałek żył tylko 19 dni. Co doprowadziło do tragedii? "Nic nie usprawiedliwia"

Tragedia w Gorzowie

Skatowany Rafałek z Gorzowa żył tylko 19 dni. Co doprowadziło do tragedii? "Nic nie usprawiedliwia"

2024-06-24 10:14

Śmierć maleńkiego Rafałka z Gorzowa wstrząsnęła całą Polską. Noworodek w swoim krótkim, bo trwającym zaledwie 19 dni życiu, zaznał niewyobrażalnego cierpienia. Jego rodzice usłyszeli zarzuty i trafili do aresztu. Dlaczego doszło do tej niewyobrażalnej tragedii? Co takiego wydarzyło się na gorzowskim Zawarciu? Na te pytania szukają odpowiedzi nie tylko śledczy, ale także znajomi 25-letniej Julianny J. i 27-letniego Marcina W.

Tragedia w Gorzowie. Skatowany Rafałek nie żyje

Przypomnijmy, maleńki chłopczyk trafił w środę, 19 czerwca do Wielospecjalistycznego Szpitala Wojewódzkiego w Gorzowie z licznymi obrażeniami wskazującymi na użycie wobec niego przemocy. Był reanimowany, posiadał krwiaki w głowie i odklejoną siatkówkę oka. Matka miała tłumaczyć, że dziecko zatruło się jedzeniem. Lekarze natychmiast powiadomili o sytuacji organy ścigania.

Stan chłopczyka był krytyczny. Medycy nie dawali większych nadziei na uratowanie jego życia. Czarny scenariusz spełnił się bardzo szybko. W czwartek skatowany chłopczyk zmarł.

Rodzice noworodka z zarzutami

Jeszcze w środę wieczorem zatrzymano w tej sprawie trzy osoby. To rodzice chłopca - 25-letnia Julianna K. i 27-letni Marcin W. oraz 58-letnia babcia, Iwona K. W piątek cała zatrzymana trójka została przesłuchana. Rodzice Rafałka usłyszeli zarzuty znęcania się i spowodowania ciężkiego uszczerbku na zdrowiu, skutkującego śmiercią noworodka. Decyzją sądu trafili do aresztu, gdzie spędzą kolejne trzy miesiące. Babcia chłopca po przesłuchaniu została zwolniona.

Julianna K. i Marcin W. nie przyznali się do stawianych im zarzutów. Nie tylko negowali stosowanie przemocy wobec swojego synka, ale również fakt, że miało ono jakiekolwiek obrażenia. A te były bardzo poważne i w rezultacie doprowadziły do śmierci dziecka.

- Wszystko wskazuje na to, że zostały spowodowane przez osoby trzecie. Czy był to upadek, czy było to potrząsanie, czy uderzenie - mówi prok. Agnieszka Hornicka-Mielcarek z Prokuratury Rejonowej w Gorzowie.

Nic nie usprawiedliwia śmierci Rafałka

Co doprowadziło do tragedii? M.in. na to pytanie próbują znaleźć odpowiedź nie tylko śledczy, ale też osoby, które znają rodziców Rafałka. Oboje wraz z matką Julianny wynajmowali mieszkanie na gorzowskim Zawarciu, części miasta, która nie cieszy się zbyt dobrą sławą. Według relacji sąsiadów, Julianna i Marcin nie mieli zbyt dobrej opinii. W domu miał być słyszany płacz dziecka i krzyki jego matki. W grę miał wchodzić również alkohol. Mimo wszystko sprawiali wrażenie szczęśliwych z powodu przyjścia na świat synka.

- Oboje zaraz po narodzinach wytatuowali sobie na przedramionach datę narodzin i imię synka - mówi w rozmowie z "Faktem" znajoma Julianny. - Marcin opublikował zdjęcie ze szpitala, na którym widać, jak trzyma Rafałka w ramionach, umieścił podpis "synek mamusi i tatusia".

Jak dodaje rozmówczyni "Faktu", być może doszło do depresji poporodowej. Julianna ciężko zniosła poród, który trwał około 24 godziny, miała też problemy z karmieniem piersią. - Ale to jej w żaden sposób nie usprawiedliwia - podkreśla kobieta.

Znajoma Julianny nie jest w stanie zrozumieć, co doprowadziło do tragedii. Zwłaszcza, że jej zdaniem nic nie wskazywało, że dzieje się coś złego.

- Nie wiem, nie potrafię tego zrozumieć, ale mam nadzieję, że poniosą karę i będą cierpieli, tak samo jak to maleństwo - mówi "Faktowi" znajoma matki skatowanego na śmierć Rafałka.

QUIZ. Wiesz, ile lat grozi za to przestępstwo? W kilku przypadkach możesz doznać szoku

Pytanie 1 z 20
Jaka kara grozi za dostarczenie alkoholu osobie małoletniej?
Koszmar rocznego dziecka. Rodzice wypędzali z córki diabła

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki