Osiedle domków jednorodzinnych znajdujące się na rogatkach miasta od strony Przytocznej sąsiaduje z lasem. Wystarczy tylko przejść drogę i już jest się w pięknym sosnowym kompleksie leśnym. To znaczy, mogłoby się być, bowiem wstępu bronią żółte tabliczki z których wynika, że ze względu na epidemię wstęp do lasu jest zakazany.
Ale tak miało być do 11 kwietnia. Trudno się więc dziwić, że wiele rodzin po wielkanocnym śniadaniu zaplanowało spacery po lesie. Tyle tylko, że tuż przed świętami rząd zakaz przedłużył. I teraz na drugą stronę drogi, i dalej w las, wejść nie będzie można do 19 kwietnia.
Mieszkańcom pozostała kontemplacja terenów leśnych na odległość, rzec można, na wyciągnięcie ręki. W sytuacji tego akurat osiedla, ale i innych położonych na obrzeżach lubuskich miast, decyzja władz przypomina ,,wylewanie dziecka z kąpielą''.
O ile bowiem zrozumieć można zakaz w przypadku lasów podwarszawskich, gdzie spacerowicze czasami rzeczywiście depczą sobie po piętach, to pod Skwierzyną rozporządzenie w najlepszym wypadku wywołuje pusty śmiech. U co bardziej nerwowych mieszkańców może jednak wywołać, mówiąc delikatnie, dyskomfort psychiczny.
Tak jakby zmartwień w otaczającej ich rzeczywistości brakowało. Według spotkanego przy głównej drodze mieszkańca osiedla, niebawem ,,wypoczynek na łonie natury'' stanie się archaizmem. Przecież las pomaga walczyć ze stresem, a takie decyzje, przynajmniej w naszym wypadku, po prostu wkurzają (skwierzynian użył w tym miejscu mocniejszego sformułowania, też na ,,k'' - red) - tłumaczy nasz rozmówca.
A może w takiej sytuacji warto jednak przypomnieć sobie powiedzonko ,,nie będzie nas, będzie las.