Pan Leszek Żukowski (70 l.) z Puszczykowa pod Strzelcami przez wiele lat pracował w lesie jako drwal. W ostatnim okresie swej pracy zaczął odczuwać silne bóle stawów, ogólne osłabienie, kręciło mu się często w głowie, senność.
Myślał, że to wynik stażu pracy, bo w końcu miał już 60 lat z czego większość w lesie. W końcu dokładnie 10 lat temu przeszedł udar mózgu.
Dopiero kompleksowe badania wykazały, że ma boreliozę. O powrocie do pracy mowy nie było. Początkowo trafiał od szpitala do szpitala. Ostatecznie postawiono go na nogi w klinice w Szczecinie.
Borelioza jest nieuleczalna, więc cały czas odczuwa koszmarne dolegliwości. Głównie ból stawów, niedowład kończyn. - Jak jest atak, to nogi czy ręce tak drętwieją, że unieść nie można - mówi.
Opiekuje się mężem żona Grażyna (67 l.) i córka Agata. - Jeździmy na kontrole, ale wesoło nie jest, najlepiej o jego stanie świadczy, że tylko by spał - mówi kobieta. - Na szczęście mieszka z nami wnusia Pola (1 rok) to męża trochę do życia przywróciła, bo w tym choróbsku trzeba być z ludźmi, się ożywić, nie popaść w depresję myśląc, że jest się do niczego.