Pod tabliczką TAXI na jedynym w mieście postoju pustki. Mieszkańcy, szczególnie ci z oddalonego o cztery kilometry Wędrzyna, zrozpaczeni. No bo zdarza się, że właśnie popularna taryfa jest jedyną deską ratunku, aby wrócić do domu, kiedy zawiodły inne środki transportu. Po prostu zostawili klientów!
Jednak nic bardziej mylnego. Co prawda na postoju pustki, ale nie oznacza to, że taksówki nie działają. Osoby, które nie mają zaprzyjaźnionych taksówkarzy, na przypadkowy kurs raczej liczyć nie mogą, ale większość kierowców jest pod telefonem.
No i okazuje się, że w dobie epidemii, wypracowali sobie sulęcińscy taksówkarze także nową specjalizację. - Osobiście spotkałem w ciągu jednego dnia kilkukrotnie tego samego taksówkarza na zakupach - mówi burmistrz Sulęcina Dariusz Ejchart. - Byłem zaskoczony, ale szybko dowiedziałem się o co chodzi.
Oto oprócz tego, że taksówki wożą w tym okresie, raczej sporadycznie pasażerów, to kierowcy także, na zamówienie klientów, robią im zakupy i dowożą je do domów. Dotyczy to zwłaszcza osób starszych, głównie mieszkańców okolicznych miejscowości.
Pomysł trafiony, zwłaszcza, że warto raczej opłacić taksówkarza, niż ryzykować wyprawę autobusem, bo nie wszyscy starsi ludzie mogą liczyć na pomoc rodzin czy znajomych.