Na Ziemi Międzyrzeckiej jest co najmniej kilka stanic kajakowych, więc nic dziwnego, że konkurencja ostra. A jak rywalizacja mocna, a jakość usług porównywalna, no to, aby przyciągnąć potencjalnego wodniaka, trzeba sięgnąć po głęboko rozumiany marketing. I tutaj pomysłowości nie brakuje, bowiem reklamują się firmy na bilbordach czy w mediach. Jednak pomysłowość ludzka nie zna granic.
Trudno się więc dziwić, że przejeżdżający polną, choć utwardzoną drogą we wsi Święty Wojciech kierowcy czy też miłośnicy spacerów na kijach oczy przecierają na widok tak oryginalnej reklamy. Oto przed jedną z baz kajakowych zaparkował wiekowy garbus z naklejkami firmy organizującej spływy. Naklejki stosunkowo mało widoczne, ale olbrzymiego kajaka pamiętającego rzeczne wędrówki jeszcze z czasów wczesnego Gierka raczej trudno nie zauważyć. No i do tego wiosło o wielkości płetwy małej orki wystające z... okna auta. Na samą myśl o tym że czymś takim można było wiosłować już można się spocić. Tymczasem na razie do sezonu daleko, a jak poziom rzeki będzie spadał w takim tempie jak w ub.r. to żadna reklama nie pomoże, bo zamiast spływów kajakowych trzeba się będzie przerzucić na nową dyscyplinę. Brodzenie po Obrze.