Skąd ta historyczna sława małej jeszcze niedawno wioski? Bo wszystko wskazuje na to, że właśnie tutaj mieszkali zamordowani ponad tysiąc lat temu zakonnicy, Pięciu Świętych Braci Międzyrzeckich. Jak dalece ta koncepcja jest żywa świadczy fakt, że w 1997 r przeprowadzono badania archeologiczne. Kości świętych jednak na wzgórzu nad Obrą nie znaleziono. Co o niczym nie świadczy. Tyle historia, którą szczyci się cała Ziemia Międzyrzecka. W tysiąclecie śmierci świętych, w 2003 r. na międzyrzeckich błoniach zebrały się tysiące wiernych z całego kraju, a w nabożeństwie wzięło kilkudziesięciu biskupów.
Jakby tego zachodu było mało, to w ostatnich dniach, ku zdumieniu mieszkańców, na rogatkach wsi pojawiły się kolejne nowe lampy. Dotychczas w tym rejonie po zmroku mieszkańcy wsi chodzili z... latarkami. Bo ciemno było jak w Hadesie. Lampy to efekt programu obywatelskiego lansowanego przez Kozdrę, kiedy jeszcze był miejskim radnym. Dzięki temu właśnie programowi sołectwo dostało na oświetlenie pieniądze. - Lada dzień energetycy podłączą prąd i stanie się jasność - mówi sołtys.
A że poza lampami w Świętym Wojciechem, także słońce świeci ostro niech świadczy anegdota, jak to jednego z mieszkańców wioski, opalonego jak murzyn jeszcze wiosną, pracownika budżetówki koledzy z lekką nutą zazdrości zapytali, skąd ta opalenizna. Ten z uśmiechem odparł, że był w Saint Adalbert. Na nartach? Nie, na ogródku! Bo Saint Adalbert, to po francusku Święty Wojciech.