Zamek w Międzyrzeczu

i

Autor: Silu / www.wikipedia.org Zamek w Międzyrzeczu

Tłumy szturmują międzyrzecki zamek i... toaletę!

2019-08-19 17:11

W ciągu zaledwie trzech godzin przez średniowieczną warownię i muzeum przewinęło się w niedzielę prawie dwieście osób. Doszło do tego, że przed muzealną toaletą ustawiła się kolejka potrzebujących. To jednak nie był rekord w liczbie odwiedzających osób.

Psia pogoda, jaka dopadła turystów wypoczywających na Ziemi Międzyrzeckiej w minioną niedzielę, przełożyła się na liczbę odwiedzających zamek i muzeum. W ciągu trzech godzin, od momentu otwarcia do godziny 13:00 sprzedano prawie 200 biletów. I, jak zapewniają muzealnicy, to wcale nie jest rekord. W ciągu wiosenno - letnich długich weekendów przewijało się przez obiekt nawet kilkaset osób.

Warownia w Międzyrzeczu to idealny przykład na prawdziwość powiedzenia, że filmowy bohater ,,Korony Królów'', znaczy Kazimierz zwany Wielkim, ponoć wcale nie ze względu na wielkość umysłu tylko innej części królewskiego ciała, zastał Polskę drewnianą, a zostawił murowaną. O ile od IX do XIII wieku w rozwidleniu Obry i Paklicy stał gród piastowski o tyle właśnie w czasach kazimierzowskich wzniesiono tutaj zamek obronny - rezydencję starosty. Niestety, od połowy XVII wieku, konkretnie od Potopu szwedzkiego, zamek popadał w ruinę. Swego renesansu doczekał się po drugiej wojnie światowej.

Zbiory muzealne

i

Autor: Dariusz Dutkiewicz Zbiory muzealne

Dziś, obok posiadającego wspaniałe zbiory, w tym unikalną galerię portretów trumiennych, Muzeum Ziemi Międzyrzeckiej, to właśnie zamczysko jak magnes przyciąga turystów. Niemała w tym zasługa kompetentnych i miłych muzealników. To właśnie dzięki nim można dowiedzieć się takich perełek jak ta o ilości dzieci w rodzinach szlacheckich. Otóż, niejeden z uwiecznionych na portretach trumiennych szlachciurów był - a może tak mu się tylko wydawało, bo w dworkach nie brakowało służby - ojcem ponad 20 dzieci! Pewnie dziś patrzący na nas w portretów posiadacze sumiastych wąsisk obracają się w grobach na myśl o tym, że nie było wtedy ,,500 plus''.

Portrety, portretami, ale w muzeum większą furorę od obrazów robi najprawdziwszy szkielet woja z grotem strzały między żebrami. Brrr... Na zamku zaś, nie działa obronne czy mury, tylko izba tortur z zamkniętą w klatce czarownicą. No i duże wrażenie na męskiej populacji turystów robi także pani Monika, która wita szerokim uśmiechem zwiedzających. Niestety, zdjęcia z uroczą muzealniczką zrobić sobie nie można. Z wiedźmą w podziemiach tak. A kiedy już opuścimy zamkowy dziedziniec, to koniecznie należy zaliczyć lody w zamkowej bramie. No a później obiad. Może być w najbliższej restauracji o nazwie nomen omen... ,,Piastowska''. Takiego gulaszu wołowego jak tam, to nawet wielodzietne szlachcianki swym pociechom nie warzyły.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki