Mieczysław Opałka z Cybinki (woj. lubuskie) to pierwszy pacjent w Polsce, u którego próbka wykazała obecność zjadliwego koronawirusa. Chociaż minął już rok, to każdy dzień pobytu w szpitalu pamięta dokładnie, jakby to było wczoraj.
Gdy trzeci test na koronawirusa wciąż wskazywał chorobę, załamał się. - Planowałem swój pogrzeb i stypę. O pomoc w organizacji poprosiłem mojego brata Andrzeja - mówi szczerze.
Szpitalne mury opuścił dopiero po 3 tygodniach. Ale nie było to jednoznaczne z powrotem do zdrowia. - Wszystkie osoby zmagające się z koronawirusem, w tym ja, mają problemy oddechowe i ruchowe - mówi pan Mieczysław. - Dlatego pojechałem do Szpitala Specjalistycznego MSWiA w Głuchołazach na rehabilitację po przebytej chorobie - dodaje. Spotkał tam wiele osób, które borykają się z tymi samymi konsekwencjami. - Problemy z koncentracją, szybkie męczenie się - wymienia.
CZYTAJ: Pierwszy Polak z KORONAWIRUSEM opowiada o śmierci i warunkach w szpitalu WIDEO
Mimo to stara się cieszyć z życia. - Nie wiem, jak długo potrwa, ale nie chcę, żeby ostatnie dni mijały mi w smutku - mówi Opałka. Jest emerytem, przyjaźni z wieloma osobami, docenia spotkania z rodziną. - Chciałbym wszystkim serdecznie podziękować za pomoc i serce mi okazane. To dla mnie bardzo dużo znaczy - mówi Opałka. A gdyby mógł cofnąć czas? - Chciałbym, żeby koronawirusa w ogóle nie było. Szkoda, że to takie nierealne… - wzdycha.