Dla Andrzeja Chylińskiego, męża nieżyjącej Kasi, jego żony, horror wciąż trwa. Równo rok temu Katarzyna zginęła od strzałów, które oddał na strzelnicy w Nietoperku pod Międzyrzeczem Maksymilian S. (26 l.).
Według pierwotnych ustaleń młody człowiek strzelił kilkukrotnie do stojącej obok kobiety. Strzelał celnie. W pierś i w głowę. Nie miała szans, aby przeżyć. Później poszedł do strzygącego akurat na traktorku trawę męża instruktorki.
Polecany artykuł:
- Obejrzałem się i nagle zobaczyłem przed swymi oczami lufę pistoletu - wspomina Andrzej Chyliński. - To był cud, bo ten model broni jest niezawodny, a tym, razem po prostu nie wypalił - mówi reporterowi SE pan Andrzej. - Rzuciłem się na tego gówniarza, powaliłem go i obezwładniłem.
No i wtedy Pan Andrzej zrozumiał, że ofiarą napastnika mogła wcześniej być jego żona. - Leżała na strzelnicy, twarzą do ziemi. Podniosłem ją, próbowałem ratować, ale jak zobaczyłem ile krwi z niej wypływa, to wiedziałem, że to bezskuteczne - mówi mężczyzna. - Świat mi się zawalił.
Pan Andrzej naprawdę mógł dokonać samosądu na zbirze, który zamordował jego żonę. Jako były policjant doskonale wiedział, jak bestię obezwładnić. - A mogłem go wtedy zabić, tyle że są pewne zasady i tego trzeba się trzymać - mówi SE były policjant.
Patrząc na zdjęcia Kasi, która spoczęła na cmentarzu w Skwierzynie Andrzej doszedł do wniosku, że musi realizować jej pomysły. Rozbudowuje strzelnicę. Ba, nawet zbudował plac zabaw dla dzieci. Jak tata strzela, to maluchy pod okiem mamy mogą się pobawić w piaskownicy. Tylko czy to ukoi jego ból...