A zaczęło się od prozaicznego wezwania z Murzynowa, gdzie w jednej z komórek pojawił się dym. Włączyli więc koguta i ruszyli z impetem. Na miejscu okazało się, że dym wydobywa się z hałdy węgla brunatnego, którą jakiś murzynowianin upchnął w małej komórce, no i nie mając przewiewu wzięła i się zatliła. Lada moment mógł pojawić się jednak ogień, a wtedy oj byłby dopiero dym. Nie było innej rady. Decyzja zapadła błyskawicznie: usunąć węgiel!
Przez kilka godzin w pocie czoła, czarni, a raczej brunatni od węglowego pyłu druhowie ładowali taczki i wywozili opał na zewnątrz. A było co robić, bo włodarz z Murzynowa przewidział srogą zimę i zgromadził w komórce dokładnie 15 ton węgla! Wraz z wywiezieniem ostatniej taczki dym przestał się w końcu unosić. Nie było szans, aby pożar się rozprzestrzenił. Zmęczeni harówką pogromcy czerwonego a raczej brunatnego kura mogli wreszcie nabrać czyste powietrze w płuca. Trzeba przyznać, że dzielnie pomagali im murzynowscy druhowie.
Jak już było po wszystkim, to zrodziła się refleksja, w jakich jeszcze przedziwnych akcjach przyjdzie druhom ze Skwierzyny brać udział. Najważniejsze, że zawsze wychodzą z nich zwycięsko!