6-letnia Hania spłonęła żywcem. Tragedia w Kole
Natalia z Hanią nie miały łatwego życia. Mieszkały tylko we dwie, w małym, rodzinnym domu w Kole. Natalia nie mogła znaleźć pracy, ale hobbystycznie zajmowała się fotografią. W grafiku miała już kilka komunii do sfotografowania. Niestety, tej feralnej nocy wydarzyło się coś przerażającego. Po pierwszej w nocy kobieta wybiegła z domu w samej bieliźnie, bo w pomieszczeniu wybuchł pożar. Pobiegła do pobliskiej firmy, do ochroniarza. Krzyczała, że w jej domu się pali i że w środku jest jej ukochana córeczka Hania. - O godzinie 1:23 do Stanowiska Kierowania Komendanta Powiatowego PSP w Kole wpłynęło zgłoszenie o pożarze domu jednorodzinnego w miejscowości Koło przy ul. Dojazdowej. Ze zgłoszenia wynikało, że jedna osoba znajduje się w budynku objętym pożarem - mówi asp. Andrzej Brzoski ze Straży Pożarnej. Gdy przyjechali strażacy, na ratowanie dziecka było już za późno. Języki ognia wychodziły przez okna i pochłaniały wszystko w domu. Natalia była zrozpaczona. - Strażacy musieli ją trzymać, żeby nie weszła do środka - mówi pan Wiesław, sąsiad Natalii i Hani.
ZOBACZ: Koło: 6-latka zginęła w płomieniach. Dziadek ze łzami wspomina Hanię: "To było cudowne dziecko"
Pod galerią znajduje się dalsza część tekstu.
Strażacy weszli do środka dopiero gdy ugasili pożar. - Podczas przeszukiwania pomieszczeń w jednym z nich strażacy zlokalizowali zwęglone ciało dziecka - mówi Brzoski. Hania spłonęła żywcem. - Wszystko widziałem, ale nic nie mogłem zrobić - mówi pan Wiesław.
Tragedia w Kole. Hania pożegnała się z dziadkiem
Ryszard Koligot, którego mała Hania traktowała jak własnego dziadka, o tragedii dowiedział się rano. - W sobotę wieczorem przyniosła mi galaretkę i powiedziała do mnie: kocham cię, dziadku - mówi ze łzami w oczach. Kilka godzin później już nie żyła. Mama Hani trafiła do szpitala. Była w ogromnym szoku. Sprawą pożaru zajmuje się już prokuratura i policja.
Polecany artykuł:
Okoliczności tragedii wyjaśniają śledczy. – Natalia R. w chwili wybuchu pożaru była pod wpływem alkoholu – mówi „Super Expressowi” Ewa Woźniak z Prokuratury Okręgowej w Koninie. Nie chce jednak zdradzać, ile promili miała we krwi. Kobiety nie udało się jeszcze przesłuchać. Nie ma też jeszcze wyznaczonej daty sekcji zwłok Hani.