Do wypadku doszło 2 grudnia 2018 roku w Ostrowie Wielkopolskim. Na skrzyżowaniu ulic Staroprzygodzkiej i Dekarskiej zderzyły się auto osobowe i ambulans. Karetka jadąca do pacjenta ulicą Staroprzygodzką, na podwójnej ciągłej linii i na skrzyżowaniu zaczęła wyprzedzać opla. Kierowca osobówki chciał skręcić w lewo w ulicę Dekarską. Wtedy doszło do zderzenia obu pojazdów. Tuż przed hamowaniem - jak wynika z opinii biegłych - karetka poruszała się z prędkością 120 km/h, czasem nawet 150 km/h w miejscu, gdzie było ograniczenie do 50 km/h. 71-letni kierowca osobówki był zakleszczony w pojeździe. Jego życia nie udało się uratować i zmarł w szpitalu.
Zdaniem prokuratury, kierowca karetki jechał za szybko i zbyt późno włączył sygnalizację. Jacek A. usłyszał zarzut spowodowania wypadku ze skutkiem śmiertelnym, za co groziło mu do 8 lat więzienia.
Polecany artykuł:
Podczas przewodu sądowego oskarżony nie przyznał się do winy i wnosił o uniewinnienie. Rodzinę zmarłego przeprosił za to, co się stało. Prokuratura żądała dla oskarżonego roku więzienia i dożywotniego zakazu wykonywania zawodu. Rodzina zmarłego wnioskowała o dwa lata więzienia, dwuletni zakaz wykonywania zawodu i pięcioletni zakazu prowadzenia działalności związanej z ratownictwem medycznym. Chcieli też sądowego zakazu prowadzenia pojazdów mechanicznych przez sześć lat i po 20 tysięcy złotych dla dwóch córek i wnuczki 71-latka.
W pierwszej instancji Sąd Rejonowy w Ostrowie Wlkp. skazał ratownika na 10 miesięcy więzienia w zawieszeniu na 2 lata. Zdecydował, że na rzecz córek zmarłego oskarżony zapłaci po 5 tysięcy złotych. Zdaniem sądu ratownik umyślnie naruszył zasady bezpieczeństwa ruchu drogowego, ale nieumyślnie spowodował wypadek ze skutkiem śmiertelnym. Sędzia Marek Urbaniak powiedział podczas uzasadnienia wyroku, że w tej konkretnej sprawie strony mają do czynienia z "okrutnym paradoksem". - Kierowca ambulansu jadąc ratować inne życie, jednocześnie nieumyślnie spowodował śmierć innej osoby – mówił.
Sędzia poinformował, że do spowodowania wypadku przyczynił się też pokrzywdzony. - Są orzeczenia, które mówią, że skręcający w lewo nie ma obowiązku oglądania się za siebie i sprawdzania w lusterku, co się za nim dzieje. Ale jest też druga linia orzecznictwa, według której obowiązkiem kierowcy jest upewnić się przed wykonaniem skrętu w lewo, czy nie ma przeszkód, które uniemożliwiłyby manewr – uznał sędzia. Zdaniem Urbaniaka pokrzywdzony powinien był upewnić się, czy może skręcić w lewo.
Strony postępowania zaskarżyły wyrok. Przed Sądem Okręgowym w Kaliszu powtórzyły żądania stawiane przed ostrowskim sądem. W środę (10 sierpnia) sąd w Kaliszu utrzymał w mocy wcześniejszy wyrok. Zdaniem sędziego Patryka Pietrzaka "kontrolę instancyjną sąd przeprowadził wnikliwie, rzetelnie i szczegółowo. W ocenie sądu odwoławczego wniesione apelacje nie zasługują na uwzględnienie i są bezzasadne" – powiedział. Wyrok jest prawomocny.