Działał zawsze pod osłoną nocy. Rowem przedostawał się do centrum miasteczka z pobliskiego jeziora. Działał szybko i skutecznie. Podchodził do drzewka, powalał je w kilkanaście sekund, a potem w pyszczku uciekał, gdzie pieprz rośnie. - Gdy zaczęły ginąć pierwsze tuje, myśleliśmy, że kradnie je ktoś złośliwie. Wyglądało to, jakby złodziej ucinał tuje siekierką - mówi Michał Jankowski.
ZOBACZ: Mobilny punkt pobrań w Poznaniu! BEZPŁATNE badanie na koronawirusa dla wszystkich!
Pierwsze drzewka zaczęły znikać z terenu auto myjni na przełomie marca i kwietnia. Epidemia koronawirusa spowodowała, że na ulicach było mało ludzi i aut. Bóbr poczuł się więc wyjątkowo pewnie, ale chyba nie przewidział, że jego przestępczy proceder uwieczniło oko czujnej kamery monitoringu.
Polecany artykuł:
- Gdy przejrzałem nagrania, wszystko stało się jasne - mówi pan Michał, który przypuszcza, że jego drzewka posłużyły bobrowi do budowania tamy. - Mam jeszcze 20 tui na terenie myjni? Ciekawe, czy po nie też przyjdzie - zastanawia się właściciel myjni.