Po błędach w pierwszych akcjach Gwardia rozpoczęła mecz od prowadzenia, a pierwszą bramkę dla Energa MKS-u na 1-3 rzucił z rzutu karnego Piotr Krępa.
Wybierz najpiękniej rozświetlone miasto w Polsce! Do wygrania sprzęt o wartości 200 tys. złotych. Kliknij tutaj!
Dobrą passę w wykonywaniu rzutów karnych od początku sezonu trzyma Patryk Mauer i tak samo było w niedzielę w Kaliszu. Na pierwszy błąd skrzydłowego Gwardii trzeba było czekać aż do końcówki drugiej połowy i szóstego rzutu z siódmego metra, kiedy przerzucił bramkę, w której stał Łukasz Zakreta.
ZOBACZ: Dobra passa trwa! Energa MKS Kalisz wygrała trzeci mecz u siebie [ZDJĘCIA]
Po dobrym fragmencie między 15 a 20 minutą meczu opolanie zbudowali sobie kilkubramkową przewagę, którą chcieli doprowadzić do końca. Długo to udawało się, bo w 27. minucie goście prowadzili 18-12, ale w ostatnich fragmentach Maciej Pilitowski zaliczył dwa trafienia bez odpowiedzi gości zmniejszając stratę.
Dobra końcówka pierwszej połowy dała nadzieję na poprawę drugiej i była dopiero zwiastunem tego, co wydarzyło się później. Kaliszanie najpierw maksymalnie utrudnili grę przyjezdnym, żeby później rozkręcić się w ataku. Przez pierwsze 23 minuty drugiej części Gwardia rzuciła zaledwie 5 bramek, a chwilę później po kolejnym skutecznym karnym Mauera wynik drugiej połowy wynosił 16-6 dla Energa MKS-u Kalisz.
CZYTAJ TAKŻE: Zdecydowane zwycięstwo MKS-u! Derby Wielkopolski dla Kalisza [ZDJĘCIA]
Gospodarze nakręceni świetną grą w obronie i interwencjami Zakrety regularnie pokonywali Adama Malchera powiększając przewagę. Wynik okazał się niesamowity, bo Energa MKS Kalisz doprowadził przewagę do końca wygrywając siedmioma bramkami mecz, który trzy minuty przed końcem pierwszej połowy przegrywał sześcioma trafieniami.
Energa MKS Kalisz 33:26 Gwardia Opole (14:18)