Do zbrodni doszło 26 stycznia 2021 roku w jednym z mieszkań przy ul. Fabrycznej w Kaliszu. Tego dnia oskarżony 31-latek spotkał się w swoim mieszkaniu z 24-letnim kolegą - także oskarżonym w sprawie. Mieli wypić po setce wódki i wciągnąć amfetaminę. Podczas rozmowy starszy miał żalić się młodszemu, że od kilku dni nęka go telefonami znajomy, u którego czasami dorabia. Powiedział, że mężczyzna żąda zwrotu pożyczonych pieniędzy w wysokości 8 tys. zł.
Podczas spotkania do mieszkania przyszedł 39-latek z żądaniem zwrotu długu. Oskarżony 31-latek zapewnił go, że jego partnerka ma na koncie bankowym pieniądze i jak wróci z pracy, to je wypłaci. Mężczyzna wrócił po swoją należność po upływie kilku godzin. Zdaniem prokuratury to właśnie wtedy między trzema mężczyznami miało dojść do awantury, podczas której 39-latek został zamordowany.
CZYTAJ: Skatowali 39-latka tłuczkiem, a jego ciało zawinęli w dywan. Brutalne morderstwo w Kaliszu
Oskarżeni postanowili zatrzeć ślady. Zwinęli zwłoki w dywan i próbowali wynieść ciało. Nie udało się, ponieważ do domu wróciła partnerka oskarżonego i zawiadomiła policję. W sądzie zeznała, że "w mieszkaniu zastałam zerwaną w przedpokoju podłogę z gumolitu, na której były ogromne ślady krwi, wszędzie było jej pełno. W powietrzu unosił się smród octu w połączeniu ze środkami chemicznymi, którymi próbowano zmyć krew. Jak zobaczyłam dywan, od razu domyśliłam się, że może tam być człowiek".
Prokurator Adam Handke zarzucił mężczyznom, że "działając wspólnie i w porozumieniu z bezpośrednim zamiarem pozbawienia życia zaatakowali pokrzywdzonego, bijąc drewnianym tłuczkiem po głowie. Bili go pięściami i nogami po całym ciele. Dusili pokrzywdzonego poprzez zadzierzgnięcie na szyję kabla, co doprowadziło do śmierci" – powiedział PAP.
W trakcie postępowania przygotowawczego 31-latek oświadczył, że to on zabił pokrzywdzonego. Przed sądem zmienił wyjaśnienia. Powiedział, że poszkodowanego zabił 24-latek, on jedynie pomagał w zatarciu śladów. Ten też zaprzeczył, żeby w jakikolwiek sposób przyczynił się do zabójstwa mężczyzny.
Konkubina 31-latka poinformowała sąd, że dzień przed dokonaniem zbrodni jej partner pytał ją, "czy jak zabije kogoś, to ucieknę z nim i dzieckiem za granicę? Czy będzie dużo krwi, jak podetnie komuś gardło? Mówił też, że ma dług i chyba się powiesi, bo nie ma z czego oddać" - zeznała.
Oskarżonym o zabójstwo groziło nawet dożywocie. Sąd wymierzył karę 25 lat więzienia. Wyrok nie jest prawomocny. Sędzia Sądu Okręgowego Dariusz Świeżyński zdecydował, że o zwolnienie warunkowe oskarżeni będą mogli ubiegać się dopiero po upływie 20 lat.