To nie wróci życia 14-latkowi… Ale przez najbliższych 11 lat Mateusz J., współwłaściciel jednej z kaliskich szkół nauki jazdy, będzie mógł myśleć o tym, do jakiej tragedii doprowadził, wsiadając za kierownicę auta pijany i po narkotykach. Do dramatu doszło w Nowy Rok (1 stycznia 2021 roku). Mateusz J. Wsiadł do swojego BMW i pędził na złamanie karku ulicą Piłsudskiego. Na tragedię nie trzeba było długo czekać. Samochód Mateusza J. wjechał wprost w golfa, którym podróżowała czteroosobowa rodzina. Uderzenie było ogromne. Zginął 14-letni chłopak, a jego brat i rodzice zostali ranni. Mateusz J. miał 2,5 promila alkoholu we krwi. Jak wykazało śledztwo był też pod wpływem narkotyków. - Biegli wykryli obecność kokainy, którą to ilość wskazali jako mogącą mieć możliwość oddziaływania na ośrodkowy układ nerwowy jak alkohol powyżej pół promila – wyjaśniał prokurator Maciej Meler, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Ostrowie Wielkopolskim.
Polecany artykuł:
Mężczyzna przez cały proces twierdził, że ktoś mu podał narkotyki, ale nie wie kto. Natomiast zjechał na przeciwległy pas, bo chciał uniknąć zderzenia z innym autem. Sąd nie dał sobie zamydlić oczu tą linią obrony.
Udało się też ustalić, że chwilę przed wypadkiem Mateusz J. pędził prawie 170 km/h. Sąd nie miał więc wątpliwości, że za to, co mężczyzna zrobił powinien trafić za kratki na prawie 11 lat. Wyrok nie jest prawomocny.
Czytaj też: Kalisz: Pijany 25-latek za kierownicą "elki". Doszło do stłuczki