Pożar domu w Kole wybuchł w sobotę (7 maja) po godz. 1:00. Natalia R., gdy zauważyła niebezpieczeństwo wybiegła z domu w samej bieliźnie. Pobiegła do pobliskiej firmy, do ochroniarza. Krzyczała, że w jej domu się pali i że w środku jest jej ukochana córeczka Hania. - O godzinie 1:23 do Stanowiska Kierowania Komendanta Powiatowego PSP w Kole wpłynęło zgłoszenie o pożarze domu jednorodzinnego w miejscowości Koło przy ul. Dojazdowej. Ze zgłoszenia wynikało, że jedna osoba znajduje się w budynku objętym pożarem - powiedział asp. Andrzej Brzoski ze Straży Pożarnej. Gdy przyjechali strażacy, na ratowanie dziecka było już za późno. Języki ognia wychodziły przez okna i pochłaniały wszystko w domu. Natalia była zrozpaczona. - Strażacy musieli ją trzymać, żeby nie weszła do środka - opowiadał pan Wiesław, sąsiad Natalii i Hani. Okazało się, że kobieta była pod wpływem alkoholu. Po tragedii trafiła do szpitala, ale wypisała się z niego na własne żądanie.
CZYTAJ: 6-letnia Hania spłonęła żywcem. Wzruszająco pożegnała się z dziadkiem [ZDJĘCIA]
Koło. 6-letnia Hania zginęła w pożarze. "Najpierw się zatruła"
Sprawą zajmuje się już miejscowa prokuratura. Śledczy już wiedzą, że Hania zmarła na skutek zaczadzenia. W jej organizmie biegły odnalazł jasnoczerwoną krew, która jest dowodem na to, że dziewczynka nie cierpiała w płomieniach. - Najpierw się zatruła - mówi "Super Expressowi" Ewa Woźniak z Prokuratury Okręgowej w Koninie.
Biegłym z zakresu pożarnictwa wstępnie natomiast udało się ustalić, że do pożaru nie doszło na skutek zaprószenia ognia czy celowego podpalenia. - Najprawdopodobniej doszło do zwarcia instalacji elektrycznej - mówi Woźniak. Teraz śledczy będą czekać na szczegółowe opinie i dopiero wtedy zdecydują się na przesłuchanie mamy Hani.