Do tego wypadku nie musiało dojść. Niestety właściciel konia postanowił się na nim przejechać, a nie do końca kontrolował nawet siebie. Po paru głębszych wskoczył na wierzchowca. Niestety w okolicach Elżbietkowa, jak twierdzi, jego konia spłoszyły sarny. Koń zrzucił jeźdźca i pognał przed siebie.
Przestraszone zwierzę najpierw potrąciło 24-letnią motocyklistkę. Na szczęście w tym wypadku skończyło się głównie na strachu. - Motocyklistka wyszła z tego bez większych obrażeń, ma tylko ogólne potłuczenia - mówi Super Expressowi Sebastian Myszkiewicz z gostyńskiej policji. Niestety na tym się nie skończyło.
Koń pognał przed siebie i kilometr dalej dosłownie czołowo zderzył się z oplem astrą. - Wpadł na maskę i przeleciał na dach - mówi policjant. - Całe szczęście, że nie wpadł do środka samochodu, bo mogłoby się skończyć o wiele gorzej - dodaje. Autem podróżowały trzy osoby. Niestety kierowca został zakleszczony. Jego stan był bardzo poważny. Tylko szybka akcja strażaków, którzy od razu przystąpili do reanimacji - uratowała go. Śmigłowcem został zabrany do szpitala. Tam lekarze wciąż walczą o jego życie.
Koń niestety nie przeżył zderzenia z oplem. Padł na miejscu. Tymczasem po wytrzeźwieniu właściciel konia usłyszał prokuratorskie zarzuty. - Za spowodowanie wypadku w ruchu lądowy może iść za kratki nawet na 8 lat - mówi Myszkiewicz.
Polecany artykuł: