Na początku był strach o 85-letniego tatę. - On zachorował pierwszy, a do szpitala zawiozła go siostra, miał problemy z oddychaniem - mówi pan Paweł. Dzień później objawy pojawiły się u niego. - Choroba miała u mnie bardzo dynamiczny przebieg - opisuje.
Najpierw pojawiła się gorączka, a zaraz potem duszności. Gdy znalazł się w szpitalu zakaźnym w Poznaniu, lekarze błyskawicznie podjęli decyzję o intensywnej terapii tlenowej. Miał ostre zapalenie płuc. - Wirus zaatakował mnie, gdy byłem osłabiony - mówi pan Paweł. Na szczęście nie musiał być podłączany do respiratora. - Leczono mnie lekami na malarię i hiv - mówi mężczyzna. Niestety w międzyczasie panu Pawłowi umarł tata.
Czytaj: Chcieli mu SPALIĆ dom, bo był chory na koronawirusa. Horror w Krotoszynie
Teraz, po ponad miesięcznej walce o swoje życie - jest już zdrowy. - Dlatego postanowiłem oddać krew, żeby leczyć innych - mówi. Jak tłumaczą specjaliści człowiek zakażony koronawirusem w trakcie zdrowienia wytwarza przeciwciała, które znajdują się w osoczu. To właśnie osocze lekarze przetaczają osobom chorym. - Dowiedziałem się, że z jednego pobrania mojej krwi powstaną trzy porcje leki - mówi pan Paweł i dodaje, że jest teraz bardzo szczęśliwy, że pomoże komuś w walce z koronawirusem. - Sam to przeszedłem, wirus zabrał mi tatę, dlatego wiem, jak cenne jest osocze - mówi mężczyzna.