- Wydatki związane z remontem oraz zakupem wyposażenia gabinetu prezydenckiego przekraczają wszelkie zasady oszczędnego gospodarowania środkami publicznymi – oceniła Pawliczak, która poinformowała w poniedziałek PAP o skierowaniu do Najwyższej Izby Kontroli wnioski o kontrolę zasadności wydania na ten cel 200 tys. zł.
- Dlatego zawiadomiłam NIK, żeby przeprowadzono szczegółową kontrolę w ramach niniejszej inwestycji, zakupów i przeprowadzenia całego postępowania ofertowego oraz wyłonienia w określonym trybie wykonawców - powiedziała.
Pawliczak zauważa, że „podjęcie decyzji o tak kosztownym remoncie gabinetu prezydenckiego w dobie kryzysu w żaden sposób nie tłumaczą przyjęte rozwiązania projektowe, które są rzekomo zgodne z zabytkowym charakterem obiektu".
ZOBACZ: Remont gabinetu prezydenta Kalisza za gigantyczną kwotę! Sam stół kosztował 15 tysięcy!
Poseł Lewicy w piśmie do NIK napisała też, że „pod znakiem zapytania stoi kwestia, gdzie zostały zlokalizowane piękne, stylowe meble biurowe, które dotychczas zdobiły gabinet prezydenta miasta”.
Na krytykę odpowiedział prezydent Kalisza. Z oświadczenia Krystiana Kinastowskiego wynika, że remont gabinetu był planowany od 2017 roku i został przeprowadzony ze środków bieżących, przeznaczonych na prace remontowe i utrzymanie budynku ratusza.
"Pomieszczenie to nie było remontowane od co najmniej kilkunastu lat" – wyjaśnił.
Rzecznik prasowy prezydenta Katarzyna Ciupek powiedziała PAP, że stare biurko pozostało w gabinecie, „a pozostałe meble zostały zabezpieczone i będą wykorzystane w innych pomieszczeniach urzędu” – wyjaśniła.
Z wykazu wydatków m.in. wynika, że stół konferencyjny o wymiarach 3,5 m x 1,10 m kosztował 15,5 tys. zł, lustro w drewnianej ramie o wymiarach 3 m x 2,56 m - 4,3 tys. zł, zabudowa biblioteczna – to 28 tys. zł, dwa fotele - 12,5 tys. zł oraz sofa - 10,2 tys. zł.