Franciszek nie jest zwykłym nastolatkiem. Chłopczyk nie oddycha samodzielnie i żyje tylko dzięki respiratorowi, do którego jest podłączony całą dobę, ale na jego buzi cały czas jest uśmiech. - Jest wulkanem energii, dużo mówi i ma stale nowe pomysły - mówi Anna Trzęsowska. Nie zawsze było jednak różowo. O chorobie synka rodzice chłopca nie dowiedzieli się od razu po porodzie. Dopiero, gdy malutki Franciszek dostał ostrego zapalenia płuc, trafił na OIOM i z dnia na dzień przestał się ruszać - lekarze zaczęli szukać. Długo nikt nie wiedział, co się dziecku dzieje. Odpowiedź dały dopiero specjalistyczne badania genetyczne. - To rzadka choroba, smard1 - usłyszeli od lekarzy rodzice Franka. Choroba objawia się zanikiem mięśni gładkich, zaczynając od tych odpowiedzialnych za oddychanie. Dlatego Franek musi na stałe być podłączony do respiratora. - Lekarze mówili: żegnajcie się z dzieckiem. Nie dożyje szóstego miesiąca - wspomina pani Ania.
Dalsza część artykułu znajduje się pod galerią zdjęć.
Rodzice jednak się nie poddali. Ani przez moment nie pomyśleli o porażce i śmierci. I rozpoczęli walkę. O każdy oddech, o każdy uśmiech malucha… Teraz Franio nie chodzi, nie ma mięśni, ma rurkę w brzuchu do karmienia, nie siada, ma słabe ręce, a co najgorsze nie oddycha samodzielnie, ale mimo to żyje pełną piersią. - Nasz syn to cudowne dziecko - mówi mama. - Gra w piłkę na wózku, przy pomocy lokalnych stróżów prawa. wlepia mandaty, latał już balonem i chodzi na basen - wylicza. Gdy więc brat Franciszka powiedział, że marzy o wspólnej wyprawie na lodowisko, dla rodziny Trzęsowskich było oczywiste, że trzeba coś z tym zrobić. - Kupiłam płozy i pojechaliśmy - mówi pani Ania. W kasie lodowiska w Kaliszu odrobinę się zdziwiono, że mama chce z chłopcem z niepełnosprawnością poślizgać się na lodowisku, ale ostatecznie wszystko się udało. - Pracownik z obsługi pomógł mi zamontować płozy, no i się zaczęła zabawa - opowiada pani Anna. Ślizgali się przez… godzinę. Był tylko jeden problem! Franek chciał jeździć szybciej! - Wszyscy na nas opatrzyli, ale my już jesteśmy przyzwyczajeni - mówi kobieta.
Żeby Franek mógł korzystać z życia pełnymi garściami potrzebuje jednak bardzo kosztownej rehabilitacji. Rodzina sama nie jest w stanie ponieść gigantycznych kosztów utrzymania tak chorego chłopca. - Musimy prosić o pomoc, bo sami nie jesteśmy w stanie w pełni zapewnić Frankowi komfortu życia - mówi pani Ania. Teraz chłopiec będzie mieć wymieniany wózek elektryczny. - Będzie z dostosowanym sterowaniem dla słabych rąk, windą, żeby można było dosięgnąć wyżej, wejściem usb do inhalatora, światłami do nocnej jazdy, sterowaniem dla rodzica i wieloma innymi udogodnieniami, które wprowadzą nową jakość do frankowego życia - mówi mama chłopca. Dlatego rodzinę można wesprzeć między innymi przekazując Frankowi 1 procent ze swojego podatku. Wszystkie niezbędne informacje dostępne są na stronie Fundacji Dzieciom „Zdążyć z Pomocą”.
Pani Ania podkreśla, że wszystkie rzeczy, które trafiły do Frania z pomocą darczyńców - zostają potem dalej bezpłatnie przekazane innym potrzebującym dzieciom. - Przekazaliśmy już między innymi pionizatory i wózki - mówi pani Ania, a Franek z góry wszystkim serdecznie dziękuje za pomoc. Losy Franka można śledzić na blogu jego mamy.