On jest w restauracji w Malanowie pracownikiem gospodarczym, ona kelnerką. Miłość zaprowadziła ich przed ołtarz. Wesele zorganizowali w swoim miejscu pracy. - Nie chcieli przekładać, ponieważ niewiadomo, kiedy to się wszystko skończy - mówi właściciel restauracji i szef pary młodej i dodaje, że na przyjęcie zaproszeni zostali głównie pracownicy jego restauracji. - I tak się widujemy codziennie, jesteśmy zdrowi, więc ta impreza niczego nie zmienia - mówi. Biznesmen dodaje też, że przy okazji zorganizował dla swoich pracowników… kurs tańca. Bo przyjęcie weselne miało być też po prostu imprezą integracyjną. Właściciel lokalu nie zgadza się też z opinią, że naraził zdrowie gości weselnych. - Sala, na której było 81 osób łącznie z obsługą ma 1000 metrów kwadratowych. Było bezpiecznie - mówi restaurator i oburza się, że został tak potraktowany przez policję. - Przyjechało stu policjantów. I to z naszych podatków taka akcja - grzmi mężczyzna.
CZYTAJ: Państwo młodzi uciekli przed policją i Sanepidem. Wiemy, co mówili goście weselni
Do wesela doszło w sobotę, 10 kwietnia. Jak mówi policja, mundurowi wiedzieli wcześniej, że taka impreza jest organizowana, dlatego pouczyli wcześniej właściciela lokalu o możliwej kontroli. Na niewiele się to zdało. - Policjanci weszli do restauracji, ponieważ mieli podejrzenie popełnienia przestępstwa określonego w artykule 165 paragraf 1 Kodeksu karnego - mówi asp. sztab. Mateusz Latuszewski z Komendy Powiatowej Policji w Turku. Oprócz mundurowych do akcji wkroczył też sanepid. - Decyzją powiatowego inspektora sanitarnego wydano decyzję o zaprzestaniu działalności polegającej na organizowaniu imprez okolicznościowych oraz organizowaniu zgromadzeń - przekazał Latuszewski. Pan Jerzy nie może teraz wykonywać swojej działalności gospodarczej w ogóle. - Jesteśmy zablokowani. Dzisiaj będę rozmawiał z prawnikami - mówi na koniec.