"Rodzina żony pobiła mnie drewnianą pałką"

Tylko u nas: Ojciec 3-letniej Helenki nie przestanie walczyć o dziecko. "Nie porwałem mojej córeczki. Zabrałem ją do domu"

2022-11-18 9:24

Tam, gdzie kłócą się dorośli, tam zawsze cierpi ich dziecko. Życie 3-letniej Helenki, która urodziła się w niewielkim, ale malowniczym miasteczku nad Dunajem na pograniczu Austrii i Słowacji, nie jest spokojne. - Jej mama postanowiła zabrać ją bez mojej zgody do Polski, kiedy miała 7 miesięcy - mówi Bartosz Muszyński, ojciec Helenki. Od tego czasu dziewczynka wyrywana jest a to z rąk mamy, a to taty. O ostatnim zdarzeniu z jej udziałem dowiedziała się cała Polska. Szczegóły w artykule.

3-letnia Helena wyrwana z rąk mamy

13 listopada w trakcie spaceru z mamą, dziewczynka została zabrana i wywieziona do Niemiec. Zrobił to ojciec dziecka, który już od blisko 3 lat walczy o opiekę nad córką. - Nie porwałem Helenki, ja ją po prostu chciałem zabrać do domu - mówi Super Expressowi Bartosz Muszyński. - Matka Heleny, pomimo ustalonych przez sąd właściwy - austriacki, kontaktów, izoluje córkę od taty. Od wielu miesięcy tłumaczy przed sądem, że nie może podróżować z powodu kontuzji kolana - dodaje mężczyzna. W Austrii nadal toczy się sprawa o opiekę, a mężczyzna zabrał dziecko, jak mówi, w desperacji, bo uniemożliwiano mu spotkania przez 16 miesięcy.

O sprawie media i policję poinformowała mama Heleny, pani Anna. Jak relacjonowała mama Heleny, mężczyzna wziął dziecko na ręce i pobiegł do samochodu. Kobieta chciała ją uwolnić, ale została powstrzymana przez - jej zdaniem - dwóch innych mężczyzn.

Jak twierdzi była ciągnięta za samochodem przez kilka metrów. - To nieprawda, że ktoś pomagał mi w przejęciu córki - mówi Bartosz Muszyński. - Nikt nie robił krzywdy mojej żonie. Na miejscu był też wynajęty przeze mnie prywatny detektyw, który wszystko widział i zaświadczy, jak to się odbyło. Żona sama uwiesiła się na samochodzie, w momencie, kiedy ruszył, a nie powinna tego robić - tłumaczy.

Jak mówi Bartosz Muszyński, zdobył się na takie zabranie córki żonie, ponieważ twierdzi, że od dłuższego czasu jest alienowany od swojego dziecka przez jej matkę oraz dziadków. - Tęsknię za nią, dziecko powinno mieć obydwoje rodziców - mówi pan Bartosz.

Małżeństwo walczy o dziecko

Państwo Muszyńscy poznali się 8 lat temu w Krakowie i szybko w sobie zakochali. - Rok między nami było naprawdę dobrze - mówi pan Bartosz. Jego zdaniem relacje zaczęły się psuć, gdy wyjechali razem do Anglii. - Jestem doktorem biotechnologii, zajmuję się naukowo terapią genową, za granicą mieliśmy lepsze warunki do życia i pracy - uważa mężczyzna. Jego zdaniem pani Anna źle się czuła, będąc tak daleko od Polski, postanowili więc się przeprowadzić do Austrii.

- Niestety coraz częściej wybuchały między nami awantury. Żona była bardzo nerwowa - mówi mężczyzna. Mimo to postanowili wziąć ślub, a na świat przyszła ich córeczka Helenka. Niestety wtedy między małżonkami doszło do eskalacji konfliktu. - Po narodzinach Helenki było już tylko gorzej - wspomina mężczyzna. W końcu pani Anna postanowiła wrócić do Polski. Ona uważa, że została z domu wyrzucona i to w trakcie pandemii, on uważa, że to nieporozumienie.

- Byłem na spacerze, a gdy z niego wróciłem, żony i Heleny już nie było - mówi pan Bartosz. Jesienią 2020 roku, po bezskutecznej mediacji, mężczyzna złożył w austriackim sądzie wniosek o powrót dziecka do Austrii i pozbawienie praw rodzicielskich panią Anię. - Ona wtedy złożyła zawiadomienie do prokuratury, że się nad nią znęcałem - mówi mężczyzna. Jego zdaniem to oszczerstwa, a na zaoczny wyrok nakazowy od razu złożył skargę. - Nie jestem więc skazany i nie mam zakazu zbliżania się do żony - mówi Muszyński.

- W trakcie procesu udowodnię, że jestem niewinny i to ja jestem ofiarą przemocy - dodaje Super Expressowi mężczyzna, podkreślając, że to jemu utrudniane są kontakty z córką i to on nie może jej wychowywać. - A bardzo ją kocham! - zapewnia.

Helena odnaleziona w Niemczech

Jak mówi pani Anna, dziewczynka bardzo przeżywa całą sytuację. Jest pod opieką psychologa. - Na razie jest bardzo zmęczona i nie chce mnie odstępować na krok - mówi mama dziewczynki. Dziewczynka jest już bowiem z mamą. Pani Annie, po nagłośnieniu sprawy w mediach, udało się odnaleźć córeczkę w Niemczech. Pojechała po nią do niemieckiego hotelu, w którym zameldował się jej mąż z córką.

- Rodzina mojej żony napadła mnie - mówi pan Bartosz i na dowód pokazuje swoje siniaki na całym ciele. - Zostałem pobity drewnianą pałką i opryskany gazem - dodaje. Napastnicy wkroczyli do sali hotelowej, gdzie z córeczką jedli śniadanie. Wszystko zgłosił niemieckiej policji, dwóch napastników zostało zatrzymanych przez policję jeszcze na terenie Niemiec. Matce z Heleną oraz jej ojcu udało się wrócić do Polski.

Po zabraniu Heleny i przewiezieniu jej do Niemiec, ojciec Heleny kontaktował się też z polską policją, informując, że dziecko jest bezpieczne. - Udało nam się też porozumieć z dziewczynką - mówiła Anna Jaworska Wojnicz z kaliskiej policji. Pan Bartosz zapewnia, że nie przestanie walczyć o dziecko. - Jest dla mnie ważna i zrobię wszystko, żeby miała szczęśliwe dzieciństwo, i tatę i mamę, nawet jeśli nie pod jednym dachem - mówi na koniec.

Dzień wcześniaka na Oddziale Neonatologicznym w Zespole Szpitali Miejskich w Katowicach

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki