Remont gabinetu prezydenta Kalisza wraz z jego wyposażeniem kosztował blisko 200 tys. zł. Jak ujawnia PAP, cena obejmuje koszty projektu, prac remontowych i wyposażenia w nowy sprzęt. Sprawa wywołała kontrowersje w serwisach społecznościowych.
Radny opozycyjny Dariusz Grodziński z PO oświadczył, że prezydent Krystian Kinastowski "zmienił gabinet prezydenta Kalisza w salon luksusowej daczy jakiegoś bonza".
ZOBACZ: Szturm na szczepienia w Kaliszu. Terminy dla seniorów rozeszły się w mgnieniu oka!
Według Grodzińskiego wcześniej gabinet prezydenta "miał przepiękne, solidne i wartościowe meble". "Wchodząc tam czuło się majestat i dostojeństwo tego urzędu, połączone z atmosferą pracy i debaty" – ocenił.
W tej krytyce wtórowali mu niektórzy kaliszanie. "Większość z tych pieniędzy można było przeznaczyć lepiej - zwłaszcza w tak trudnym czasie. Ale to prawda Polska to kraj, gdzie statystyczny polityk opływa w luksusy, a rodzice chorych dzieci zbierają nakrętki, aby mieć na leczenie" – brzmi jeden z nich.
Na dyskusję zareagowało biuro projektowe, odpowiedzialne za aktualny kształt wnętrza gabinetu prezydenta miasta Kalisza.
Na krytykę wysokości wydatków zareagował prezydent Kalisza. Z oświadczenia Krystiana Kinastowskiego wynika, że remont gabinetu był planowany od 2017 roku i został przeprowadzony ze środków bieżących, przeznaczonych na prace remontowe i utrzymanie budynku ratusza.
"Pomieszczenie to nie było remontowane od co najmniej kilkunastu lat" – wyjaśnił.
Dodał, że "miejsce pracy włodarza miasta, w którym odbywają się spotkania z udziałem gości krajowych i zagranicznych, było w bardzo złym stanie. Przed remontem na ścianach pojawiały się zacieki, odklejała i odbarwiała się tapeta, przy oknach odpadały części tynku, w bardzo złym stanie były parkiet, drzwi wejściowe i ościeżnice" – poinformował. Meble w gabinecie – wyjaśnił Kinastowski - wymienione zostały po raz ostatni w latach 1998–2002 - informuje PAP.