Do tych dramatycznych wydarzeń doszło 20 września 2020 roku. To wtedy pan Tomasz razem z swoją małżonką chcieli wybrać się w rowerową podróż i miło spędzić czas. Nikt się nie spodziewał, że planowana wycieczka przerodzi się w horror! Cały przebieg zdarzenia został dokładnie opisany na jednym z portali społecznościowych.
ZOBACZ: Przemyśl: Chłopiec pogryziony przez amstaffa nie żyje. Zmarł w szpitalu w Katowicach!
- Wyruszyliśmy wcześnie rano. Po przejechaniu niespełna 12 km wydarzyło się coś, czego nikt by nie przewidział. W miejscowości Stary Belęcin zostaliśmy zaatakowani przez psa. Chciałem ochronić nas przed atakującym psem i ruszyłem prosto na niego, żeby się wystraszył i to powinno dać czas na ucieczkę Ani. Niestety mój plan legł w gruzach, gdyż pies wystraszony moim manewrem wrócił i zaatakował jadącą za mną Anię. Usłyszałem tylko potężny hałas i po obejrzeniu się zobaczyłem leżącą bezwładnie żonę na drodze i w tej chwili adrenalina zagrała, rzucając rower na bok odstraszyłem krzykiem psa, który uciekł. a ja od razu podbiegłem do żony - wspomina mężczyzna.
Poszkodowana trafiła do szpitala w Lesznie. Ma m.in. złamanie V, IV oraz główkę III kości śródręcza, stłuczone lewe biodro, ranę na kolanie i prawie 20 szwów na twarzy.
Dodatkowo pan Tomasz zaapelował do innych rowerzystów.
- Moja żona jechała w kasku i za to mogę podziękować nam obojgu, ponieważ oboje staramy się jeździć bezpiecznie i nawet nie wyobrażam sobie co by było, gdyby w tym dniu Ania nie miała kasku - mówi mężczyzna.
Polecany artykuł: