Ta historia jest wstrząsająca, ale też bardzo tajemnicza. Wiadomo na pewno, że 15 stycznia po godzinie 18 na teren Schroniska dla Zwierząt w Kaliszu wszedł mężczyzna, który od razu poszedł do boksu Finki. Nie interesował się innymi psami. Po przeczołganiu się przez krzaki otworzył furtkę do boksu czworonoga, chwycił zwierzę na ręce i wyszedł. Pracownicy schroniska, gdy tylko zorientowali się, co się stało, zgłosili sprawę policji. W poniedziałek (31 stycznia) do Stowarzyszenia „Help Animals” zgłoszono, że w jednym z mieszkań w Kaliszu od jakiegoś czasu skomle i wyje pies. - Pojechaliśmy tam i od sąsiadów dowiedzieliśmy się, że taki pies jest tam i skomle z bólu. Zapukaliśmy do mieszkania i zabrałam psa, a mężczyzna czekał na przyjazd policji - mówi Anna Małecka z „Help Animals”.
Wolontariusze ze Stowarzyszenia Pomocy dla Zwierząt „Help Animals”, które zajęło się Finką, mają podejrzenia, że mężczyzna zrobił zwierzęciu dużą krzywdę. Do Prokuratury Rejonowej w Kaliszu złożyli zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa zoofilii. Do takich wniosków doszli po przebadaniu zwierzęcia przez lekarza weterynarii. Finka przechodzi ciążę urojoną i jest ekstremalnie zalękniona - Szczegółowa karno-prawna ocena tego postępowania będzie możliwa po przeprowadzeniu wstępnych czynności w sprawie - informuje Maciej Meler z Prokuratury Okręgowej w Kaliszu.
Jak informuje Izabela Małecka z „Help Animals” suczka jest już w nowym domu. Jest pod troskliwą opieką nowych opiekunów i lekarzy. - Wciąż jest na lekach uspokajających - mówi Małecka. Okazało się, że za zniknięciem psa stoi pracownik schroniska. To mężczyzna, który został zatrudniony w ramach programu dla bezrobotnych, prowadzonego przez Powiatowy Urząd Pracy. Pracownik chciał adoptować Finkę, ale odmówiono mu adopcji, ponieważ zwierzak był już zarezerwowany dla kogoś innego. Mężczyzna, który zabrał psa ze schroniska tłumaczył, że nie chciał, by zwierzę marzło w boksie. Do sprawy będziemy wracać.