W minioną sobotę (4 września) odbył się pogrzeb Martyny i Bartka. Ceremonia była niesamowicie wzruszająca, bo przecież żegnano zakochanych, którzy zginęli w wypadku samochodowym, jadąc do sali weselnej, w której mieli się pobrać dzień później... Na uroczystości pogrzebowe zjechało mnóstwo ludzi, nie tylko krewni i przyjaciele, ale i ludzie nieznajomi, nawet z odległych zakątków Polski. Pogrzeb odbył się w miejscowości Niedźwiedź, czyli tam, gdzie młodzi planowali wziąć ślub.
CZYTAJ TEŻ: Suknia ślubna czekała na Martynę od roku. Miało być piękne wesele
Świeca. Tragedia Martyny i Bartka rozerwała serca na miliony kawałków
Martyna i Bartosz spoczęli we wspólnym grobie na cmentarzu w Niedźwiedziu. Na ich grobie znalazły się setki białych róż. Ludzie do tej pory nie mogą zrozumieć tej tragedii, a kondolencje płyną z całej Polski. - Miejmy nadzieję, że są w niebie - napisała pani Mirka. - Oni mieli być tu razem na ziemi, zacząć wspólne życie, stworzyć rodzinę i być szczęśliwi, a nie być w jakimś wymyślonym miejscu - dodała pani Iwona.
Internauci podkreślają, że nie ma nic gorszego niż śmierć własnych dzieci. Rodzice zamiast bawić się na ślubie ukochanych dzieci, płakali nad ich trumnami. - Serca rodziców pękło na miliony kawałków i nikt tego nie złoży - przyznała pani Zofia.
ZOBACZ: Świeca. Zginęli jadąc na salę weselną. Słowa znajomych chwytają za serce
Fotorelację z pogrzebu znajdziecie w poniższej galerii. W dalszej tekstu opisujemy szczegóły tragicznego wypadku Martyny i Bartka oraz krótką historię ich wielkiej miłości.
Świeca. Tragiczny wypadek Martyny i Bartka
24 godziny przed ślubem narzeczeni wracali z restauracji pod Odolanowem. Pojechali tam ostatni raz przed weselem zerknąć na salę i omówić szczegóły imprezy. Niestety padał deszcz, więc droga była mokra. Chociaż oficjalnie nie wiadomo jeszcze co doprowadziło do wypadku, jedna z hipotez mówi, że auto zahaczyło o pobocze, a potem wyrzuciło samochód na środek drogi. W niedoszłą młodą parę z impetem wjechała ciężarówka. Uderzenie było silne. Auto koziołkowało i zatrzymało się w polu kukurydzy. Na pomoc dla Martyny i Bartka było za późno... W sprawie wypadku narzeczonych ruszyło śledztwo. - Przeprowadziliśmy sekcję zwłok, a teraz będziemy przeprowadzać rekonstrukcję wypadku - mówi Maciej Meler z Prokuratury Okręgowej w Ostrowie Wielkopolskim.
Świeca. Zginęli dzień przed ślubem. Nie widzieli poza sobą świata
Na co dzień Bartosz z Martyną mieszkali w Poznaniu, gdzie pracowali, ale ślub zaplanowany był w parafii Martyny w Niedźwiedziu pod Ostrzeszowem (woj. wielkopolskie). Bartosz obronił doktorat na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza w Poznaniu. Był specjalistą zajmującym się piwem rzemieślniczym. - Bartosz był wyjątkowym chłopakiem. Sumienny, pracowity, rozważny i bardzo mądry. Zakochał się w Martynie i byli bardzo szczęśliwi. Wszyscy jesteśmy załamani tą tragedią - mówi Włodzimierz Szymkowiak, nauczyciel i trener Bartosza.
Ich ślub miał się odbyć przed rokiem, ale ze względu na pandemię został przełożony. - Mają duże rodziny, a chcieli, żeby wszyscy na nim byli - przyznał znajomy Bartosza W. Para miała wszystko dokładnie zaplanowane. Martyna już przed rokiem miała gotową suknię, o czym wspominała w swoich mediach społecznościowych. Śmierć pary opłakują nie tylko rodzina i najbliżsi. Wstrząśnięci są także nieznajomi. Słowa internautów chwytają za serce.