Los pisze okrutne scenariusze! Martyna i Bartosz świata poza sobą nie widzieli, a na ten wyjątkowy dzień czekali już naprawdę długo i z niecierpliwością. Przez pandemię przekładali nawet datę uroczystości - o cały rok. Chcieli, żeby było pięknie i hucznie, a nie skromnie i kameralnie. Jak mówią znajomi pary, przez ostatnie dni uśmiech nie znikał z ich twarzy. Tak bardzo cieszyli się, że to już za chwilę będą mężem i żoną, na dobre i na złe. To złe przyszło jednak do nich o wiele za szybko! A to, co wydarzyło się 24 godziny przed ślubem, przyprawia o dreszcze. Narzeczeni wracali z restauracji pod Odolanowem. Pojechali tam ostatni raz przed weselem zerknąć na salę i omówić szczegóły imprezy. Niestety padał deszcz, więc droga była mokra. Chociaż oficjalnie nie wiadomo jeszcze co doprowadziło do wypadku, jedna z hipotez mówi, że auto zahaczyło o pobocze, a potem wyrzuciło samochód na środek drogi. W niedoszłą młodą parę z impetem wjechała ciężarówka. Uderzenie było silne. Auto koziołkowało i zatrzymało się w polu kukurydzy. Na pomoc dla Martyny i Bartka było za późno... W sprawie wypadku narzeczonych ruszyło śledztwo. - Przeprowadziliśmy sekcję zwłok, a teraz będziemy przeprowadzać rekonstrukcję wypadku - mówi Maciej Meler z Prokuratury Okręgowej w Ostrowie Wielkopolskim.
CZYTAJ TEŻ: Suknia ślubna czekała na Martynę od roku. Miało być piękne wesele, będzie pogrzeb
Świeca. Pogrzeb pary, która zginęła przed ślubem. Rodzina ma jedno życzenie
W sobotę (4 września) w kościółku w Niedźwiedziu, w którym mieli sobie patrzeć w oczy i zakładać na palce obrączki, będzie tylko płacz… Młodzi będą w trumnach, a ksiądz zamiast owijać na ich dłoniach stułę, będzie się modlić za ich życie wieczne... - Ślub wezmą teraz w niebie - mówią załamani wypadkiem znajomi Młodej Pary. - To bardzo trudna sytuacja szczególnie dla rodziny - mówi Super Expressowi ks. Waldemar Wiertelak z Parafii pod wezwaniem św. Anny w Niedźwiedziu. To on miał udzielać młodym sakramentu ślubu, a teraz będzie odprawiał ich ceremonię pogrzebową. To on też przekazuje prośbę od rodziny zmarłych tragicznie Martyny i Bartka. - Rodzina chciałaby przeżyć żałobę w spokoju - mówi ks. Wiertelak.
Świeca. Zginęli dzień przed ślubem. Nie widzieli poza sobą świata
Na co dzień Bartosz z Martyną mieszkali w Poznaniu, gdzie pracowali, ale ślub zaplanowany był w parafii Martyny w Niedźwiedziu pod Ostrzeszowem (woj. wielkopolskie). Bartosz obronił doktorat na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza w Poznaniu. Był specjalistą zajmującym się piwem rzemieślniczym. - Bartosz był wyjątkowym chłopakiem. Sumienny, pracowity, rozważny i bardzo mądry. Zakochał się w Martynie i byli bardzo szczęśliwi. Wszyscy jesteśmy załamani tą tragedią - mówi Włodzimierz Szymkowiak, nauczyciel i trener Bartosza.
Ich ślub miał się odbyć przed rokiem, ale ze względu na pandemię został przełożony. - Mają duże rodziny, a chcieli, żeby wszyscy na nim byli - przyznał znajomy Bartosza W. Para miała wszystko dokładnie zaplanowane. Martyna już przed rokiem miała gotową suknię, o czym wspominała w swoich mediach społecznościowych. Śmierć pary opłakują nie tylko rodzina i najbliżsi. Wstrząśnięci są także nieznajomi. Słowa internautów chwytają za serce.