Na początku października ta śmierć wstrząsnęła lokalną społecznością południowej Wielkopolski. Młoda, 36-letnia kobieta zmarła w szpitalu w Kaliszu po przewiezieniu jej tam karetką pogotowia. Pojawiły się głosy, że została odesłana z innego szpitala, gdzie nie udzielono jej pomocy. Prawda jest jednak dużo bardziej skomplikowana.
- Ta pani chorowała i długo się leczyła - mówi Super Expressowi Meler. Tego dnia, gdy doszło do tragedii, przekazała sąsiadce klucze do mieszkania z informacją, że to na wypadek gdyby się źle poczuła. - I to sąsiadka znalazła ją w mieszkaniu nieprzytomną i wezwała pogotowie - mówi prokurator. Ireneusz Praczyk, rzecznik szpitala w Pleszewie, z którego bez pomocy miała zostać odesłana kobieta, zapewnia, że nic takiego nie miało miejsca. - Tej pani u nas nie było - mówi. Dlatego prokuratura będzie teraz sprawdzać, w których placówkach medycznych 36-latka się leczyła. - Analizie podlegać będzie całość okresu choroby - mówi prokurator.