Takiego obrotu spraw nikt się nie spodziewał. Młody ksiądz, który dopiero 3 lata temu przyjął święcenia kapłańskie odszedł nagle i niespodziewanie. Był wikariuszem w parafii św. Antoniego w Lesznie. Został tu skierowany przez abp Stanisława Gądeckiego z parafii w Luboniu. - Wszyscy go bardzo lubiliśmy. Kulturalny, zawsze uśmiechnięty i bardzo pomocny ksiądz - mówią o nim parafianie. W ostatnich dniach gorzej się jednak poczuł. Wziął wolne i pojechał do rodzinnego domu we wsi Karzec pod Gostyniem. Po kilku dniach jego stan zaczął się dramatycznie pogarszać. Na początku myślano, że to być może COVID-19 jest odpowiedzialny za taki obrót rzeczy. Gdy jednak kapłan czuł się już bardzo źle, wezwano pogotowie i zawieziono go do szpitala. Tam się jednak okazało, że to nie koronawirus odpowiada za zły stan zdrowia młodego wikariusza. - Najpierw pojechał do szpitala w Rawiczu, a potem został przewieziony do szpitala w Gostyniu i tam zmarł - mówi sołtys wsi Karzec, Czesław Konopka.
CZYTAJ: Nie żyje młody ksiądz z Poznania! Zabił go koronawirus
Wszyscy są załamani i zadają sobie pytanie, dlaczego. - Miał całe życie przed sobą - mówią znajomi księdza. Pod informacją o śmierci księdza na stronach zaprzyjaźnionej parafii posypały się komentarze: „Wielki żal i smutek”, „Bardzo sympatyczny kapłan. Niech spoczywa w pokoju”, „Żegnamy naszego kochanego księdza”.
Polecany artykuł: