Jak ustaliła prokuratura, Maciej J. wczesnym sylwestrowym przedpołudniem, w mieszkaniu, w którym był z bratem i babcią, z kamienną twarzą i nożem w ręce napadł swojego brata Adama. Chłopiec dostał od brata kilkanaście ciosów nożem. W brzuch, klatkę piersiową, ręce. - Zmarł śmiercią nagłą i gwałtowną - mówiła Marańda Jak ustalili policjanci Maciej J. w chwili popełniania zbrodni był trzeźwy. Wszyscy jednak spekulowali, że być może był pod wpływem środków odurzających albo psychotropowych. Wszystko dlatego, że zachowywał się nadzwyczaj spokojnie. - Siedział na kanapie, jak gdyby nic się nie stało i wpatrywał się w grę komputerową na telewizorze - opowiadał Super Expressowi sąsiad braci, który reanimował Adama. Okazało się inaczej. Maciej J. nie był pod wpływem żadnych środków odurzających. Do śledczych dotarły wyniki specjalistycznych badań.
ZOBACZ: Brat morderca żegna swoją ofiarę. Wstrząsająca zbrodnia w wielkopolskim Turku
Teraz kluczowa wydaje się być zatem opinia lekarzy psychiatrów. - Biegli orzekli jednak, że na dzień dzisiejszy nie są w stanie postawić jednoznacznej diagnozy ani ocenić stanu psychicznego podejrzanego w czasie popełnienia zarzucanego mu czynu - mówi Marańda.
Turek. Pogrzeb 10-letniego Adasia. Ważne słowa matki [ZDJĘCIA]
Dlatego niezbędna jest szpitalna obserwacja psychiatryczna. - Aktualnie trwa ustalanie oddziału, w którym taka obserwacja mogłaby zostać przeprowadzona - informuje prokurator.
Polecany artykuł: