Do zdarzenia doszło 2 października 1994 r. Tego dnia o 7:00 nad ranem do domu przy ul. Rynek w wielkopolskim Ostrzeszowie wróciła 27-letnia Alina Bagniewska. Noc przepracowała na dyżurze na oddziale dziecięcym miejskiego szpitala. W domu mieszkali też jej siostra z mężem i dziećmi. Trzy godziny później po córkę przyjechał ojciec, który planował zabrać ją do oddalonego 4,5 km domu rodzinnego w Zajączkach na niedzielny obiad. - Kobieta powiedziała, że jest zmęczona i chce jeszcze pospać. Umówiła się z ojcem, że ten przyjedzie po nią o godz. 13:30 - powiedział rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Ostrowie Wielkopolskim, kpt. Maciej Meler.
Polecany artykuł:
Kiedy o umówionej porze mężczyzna przyjechał, córki w domu już nie było. Na stole znajdowała się kartką z informacją, że kobieta piechotą udała się do rodziców. Ta informacja nie zaniepokoiła ojca, ponieważ zdarzało się, że 27-latka chodziła do rodziców pieszo. Jednak tamtego dnia nie dotarła do domu rodziców. - W trakcie czynności procesowych ustalono, że pokrzywdzona wyszła z domu przed godz. 12, kilkadziesiąt minut później była jeszcze widziana na ul. Grabowskiej prowadzącej do rodzinnej wsi, potem ślad zaginął - powiedział.
Podjęte czynności poszukiwawcze – jak wyjaśnił Meler – nie przyniosły żadnego rezultatu. Dodał, że śledczy brali pod uwagę różne okoliczności. - Dziewczyna była znana ze swojej sumienności, obowiązkowości i słowności, więc od razu podejrzewano, że coś musiało się stać, wykluczono ucieczkę z domu - powiedział. Zweryfikowano wiele wersji zdarzenia, jednak nie zgromadzono materiału procesowego, pozwalającego na postawienie komukolwiek zarzutu zabójstwa.
Ciało znaleziono po 1,5 roku!
Po upływie 1,5 roku policję w Ostrzeszowie zawiadomiono, że w zaroślach przy stawach hodowanych w miejscowości Królewskie 7 km od Ostrzeszowa pracownik gospodarstwa rybackiego znalazł elementy ludzkiego szkieletu. - Ustalono, że są to pozostałości zmarłej. Biegły z zakresu medycyny sądowej stwierdził, że bezpośrednią przyczyną śmierci był uraz głowy mający postać złamania kości czaszki, pochodzący od uderzenia narzędziem tępokrawędziastym - powiedział Meler. Wiadomo, że śmierć nastąpiła w dniu zaginięcia kobiety, ale nie ustalono samego mechanizmu powstania obrażeń. - Nie wiadomo też, czy została zgwałcona - dodał Meler.
Polecany artykuł:
Śledczy ustalili, że kobieta została przyniesiona w zarośla z tym co miała przy sobie, m.in. z parasolką, ciało zostało ułożone na boku. - Podejrzewamy, że do zdarzenia doszło w innym miejscu, a przy stawach ukryto jej ciało - powiedział rzecznik.
Prokuratura wystosowała apel
Choć od tragedii minęło 28 lat, to śledczy ciągle próbują rozwiązać zagadkę. - Ponownie zwracamy się z apelem o pomoc. Może ktoś coś widział, coś wie i po tylu latach odważy się przekazać swoją wiedzę policji - apeluje Meler. Rzecznik poinformował, że ostatni ślad w sprawie pochodzi z 2018 r. Wtedy na jednym z ostrzeszowskich portali pod artykułem w tej sprawie w odstępstwie 2 minut z jednego adresu pojawiły się dwa wpisy. - Pierwszy brzmi: sprawca nie żyje; drugi: małe prawdopodobieństwo, aby żył – odczytała PAP treść wpisów red. naczelna portalu ostrzeszówinfo.pl Monika Szymoniak.
Meler zapewnił, że prokuratura i funkcjonariusze do spraw przestępstw niewykrytych Komendy Wojewódzkiej Policji w Poznaniu nie rezygnują z poszukiwania sprawcy, choć w sprawie "zgromadzono już kilkanaście tomów akt" - powiedział.
Polecany artykuł: