Ta przerażająca historia wydarzyła się ponad rok temu. Henryk D. spotkał swoją żonę Barbarę D. w ich wspólnej kuchni. Małżonkowie od jakiegoś czasu byli w separacji, mieszkali w oddzielnych pokojach, ale czasami spotykali się we wspólnej kuchni. Pan Henryk dostrzegł kwiaty, które miała dostać jego żona. A że wciąż był o żonę zazdrosny, między byłymi ukochanymi doszło do awantury. Pan Henryk nie poradził sobie z emocjami, pobiegł po kuszę, którą wcześniej własnoręcznie skonstruował i strzelił w plecy swojej żony. Kobieta zawyła z bólu, ale ze strzałą w ciele uciekła na podwórko. Henryk D. jednak nie odpuszczał. Wybiegł za żoną. Małżeństwo zaczęło się szarpać, ale kobiecie na szczęście udało się wyciągnąć strzałę. Wtedy na podwórku pojawił się syn małżeństwa. Pani Barbara trafiła do szpitala, a pan Henryk za kratki. Śledczy nie mieli wątpliwości, że było to usiłowanie zabójstwa!
W czasie śledztwa i potem procesu na jaw wyszły przerażające fakty.
CZYTAJ: Strzelił do żony z kuszy, bo był... zazdrosny o kwiaty. Kobieta przeżyła!
Henryk D. tak bardzo przesiąknięty był nienawiścią do żony, że wszystko dokładnie i z pietyzmem zaplanował. Najpierw skonstruował kuszę. Bliskim tłumaczył, że to na zwierzynę, ale w jego głowie układała się historia zabójstwa. Sam zrobił strzały ćwiczebne i strzelał, żeby sprawdzić, czy bronią będzie mógł zabić żonę. Napisał testament i list pożegnalny, rozdzielając majątek po małżeństwie, a na koniec przygotował krzyż i świece, bo po zamordowaniu żony - sam chciał popełnić samobójstwo. Ten chory plan na szczęście się nie powiódł. W Sądzie Okręgowym w Poznaniu zapadł właśnie wyrok w tej sprawie. - Za usiłowanie zabójstwa z zamiarem bezpośrednim wymierzono mu karę 12 lat pozbawienia wolności - mówi Jacek Masztalerz prokurator rejonowy w Gostyniu. Ma też zakaz zbliżania się i kontaktowania z żoną przez 10 lat, a także musi wypłacić swojej żonie zadośćuczynienie - 10 tysięcy złotych.