Do tej potwornej tragedii doszło 28 maja 2023 roku na wiadukcie we wsi Boksycka na przedmieściach Ostrowca Świętokrzyskiego. Po bawiącą się na weselu rodzinę R. przyjechał o 4 nad ranem senior rodu, pan Zenon. Nie mieli daleko, warunki na drodze były świetne. Piotr M. jechał z przeciwnej strony, zdaniem śledczych z prędkością 190 km/h. Dla nowiutkiego mercedesa S klasy to betka, potężne auto złapało krawężnik przy łuku w lewo, potem już wszystko działo się momentalnie. Mercedes uderzył czołowo w leciwego fiata punto.
- Kierowca spowodował wypadek w stanie nietrzeźwości i pod wpływem narkotyków. Piotr M. w chwili zdarzenia miał ponad 1,1 promila alkoholu we w krwi. Badania potwierdziły także obecność w jego organizmie kokainy i marihuany - dowodził w akcie oskarżenia prokurator Rafał Świstak.
Mężczyzna nie pojawił się na sali sądowej ostrowieckiego sądu. Ze względu na stan zdrowia przebywa w areszcie śledczym w Krakowie, wspólnie z dwoma adwokatami łączył się z rozprawą za pomocą internetu. Milczał, nie raczył nawet odpowiedzieć czy rozumie o co został oskarżony. Udawał przejętego, wiele razy zdejmował okulary, aby przetrzeć oczy. Nigdy nikogo z bliskich nie przeprosił.
- Nie padło słowo przepraszam. Nigdy się nie próbował kontaktować - przyznawali przed sądem Ernest (16 l.), jedyny ocalały z wypadku członek rodziny R. Był stanie krytycznym, przeszedł kilka operacji powoli wraca do siebie, przynajmniej fizycznie.
- Dla nas życie stało się koszmarem, powinien odpowiadać jak za zabójstwo - dodała pani Monika, ciocia chłopca i jego opiekunka prawna. - W moich oczach jest pan mordercą. Jakby się pan czuł, gdybym zrobiła to z pana dzieckiem? - łykając łzy pani Barbara, mama Kasi spytała Piotra M. Mężczyzna milczał, milczeli jego obrońcy, którzy wcześniej nie wahali się męczyć pytaniami Ernesta, a innych świadków konsternować dość osobliwymi pytaniami, jak choćby świadka zdarzenia o obecność „czarnej skrzynki" w jego starym jeepie...
- To było kłębowisko ciał. Jedna z ofiar punto, wypadła i leżała przed autem na asfalcie. Miała rozbitą czaszkę. W punto trudno było rozpoznać, kim są ofiary. Nagle z tyłu poruszył się chłopiec. Mówiłem wtedy operatorowi "macie jedną żywą osobę" - zeznawał kierowca jeepa.
Piotr M. był przytomny, siedział oparty o swego mercedesa. Nie pytał nikogo co się stało z tymi ludźmi. Żądał jedynie telefonu, podobnie robił będąc już w szpitalu. Piotr M. to rozwodnik. Jest ojcem trójki dzieci. W sądzie nie potrafił powiedzieć, ile zarabia. Jako przedsiębiorca świadczył usługi głównie za granicą.
Listen on Spreaker.