Przerażająca tragedia

Zginęła cała rodzina. Wstrząsająca relacja świadka wypadku w Boksyckiej. "To było kłębowisko ciał"

2024-06-25 10:00

W moich oczach jest pan mordercą - pełne bólu i bezradności słowa pani Barbary, matki Kasi (+19 l.), jednej z ofiar wypadku w Boksyckiej zabrzmiały mocniej i dosadniej niż akt oskarżenia, który w Sądzie Rejonowym w Ostrowcu Świętokrzyskim usłyszał Piotr M. (40 l.). Rok temu pijany i naćpany staranował forda, którym z wesela wracało sześć osób, pięć z nich zginęło na miejscu. Prócz Kasi jej chłopak Adrian R. (+19 l.), jego rodzice Agnieszka (+ 38 l.) i Paweł (+43 l.) i dziadek Zenon (+73 l.). Sprawca tragedii milczał w sądzie, wcześniej także nie zdobył się na słowo przepraszam.

Do tej potwornej tragedii doszło 28 maja 2023 roku na wiadukcie we wsi Boksycka na przedmieściach Ostrowca Świętokrzyskiego. Po bawiącą się na weselu rodzinę R. przyjechał o 4 nad ranem senior rodu, pan Zenon. Nie mieli daleko, warunki na drodze były świetne. Piotr M. jechał z przeciwnej strony, zdaniem śledczych z prędkością 190 km/h. Dla nowiutkiego mercedesa S klasy to betka, potężne auto złapało krawężnik przy łuku w lewo, potem już wszystko działo się momentalnie. Mercedes uderzył czołowo w leciwego fiata punto.

- Kierowca spowodował wypadek w stanie nietrzeźwości i pod wpływem narkotyków. Piotr M. w chwili zdarzenia miał ponad 1,1 promila alkoholu we w krwi. Badania potwierdziły także obecność w jego organizmie kokainy i marihuany - dowodził w akcie oskarżenia prokurator Rafał Świstak.

Mężczyzna nie pojawił się na sali sądowej ostrowieckiego sądu. Ze względu na stan zdrowia przebywa w areszcie śledczym w Krakowie, wspólnie z dwoma adwokatami łączył się z rozprawą za pomocą internetu. Milczał, nie raczył nawet odpowiedzieć czy rozumie o co został oskarżony. Udawał przejętego, wiele razy zdejmował okulary, aby przetrzeć oczy. Nigdy nikogo z bliskich nie przeprosił.

- Nie padło słowo przepraszam. Nigdy się nie próbował kontaktować - przyznawali przed sądem Ernest (16 l.), jedyny ocalały z wypadku członek rodziny R. Był stanie krytycznym, przeszedł kilka operacji powoli wraca do siebie, przynajmniej fizycznie.

- Dla nas życie stało się koszmarem, powinien odpowiadać jak za zabójstwo - dodała pani Monika, ciocia chłopca i jego opiekunka prawna. - W moich oczach jest pan mordercą. Jakby się pan czuł, gdybym zrobiła to z pana dzieckiem? - łykając łzy pani Barbara, mama Kasi spytała Piotra M. Mężczyzna milczał, milczeli jego obrońcy, którzy wcześniej nie wahali się męczyć pytaniami Ernesta, a innych świadków konsternować dość osobliwymi pytaniami, jak choćby świadka zdarzenia o obecność „czarnej skrzynki" w jego starym jeepie...

- To było kłębowisko ciał. Jedna z ofiar punto, wypadła i leżała przed autem na asfalcie. Miała rozbitą czaszkę. W punto trudno było rozpoznać, kim są ofiary. Nagle z tyłu poruszył się chłopiec. Mówiłem wtedy operatorowi "macie jedną żywą osobę" - zeznawał kierowca jeepa.

Piotr M. był przytomny, siedział oparty o swego mercedesa. Nie pytał nikogo co się stało z tymi ludźmi. Żądał jedynie telefonu, podobnie robił będąc już w szpitalu. Piotr M. to rozwodnik. Jest ojcem trójki dzieci. W sądzie nie potrafił powiedzieć, ile zarabia. Jako przedsiębiorca świadczył usługi głównie za granicą.

Sonda
Czy sprawcy śmiertelnych wypadków powinni otrzymywać karę jak za zabójstwo?
Listen on Spreaker.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki