Jak informuje Radio Kielce, babcia pani Joanny z Końskich, u której stwierdzono zakażenie COVID-19, została przetransportowana w ciężkim stanie została ze swojego miasta do oddziału covidowego w Samodzielnym Publicznym Zespole Zakładów Opieki Zdrowotnej w Staszowie. Niestety, 2 kwietnia starsza kobieta zmarła, a jej córka zgłosiła się po akt zgonu. Po kilku dniach doszło do kremacji zwłok i pogrzebu. Nagle, 14 kwietnia, do drzwi córki zmarłej zapukali policjanci. Wiadomość, którą przekazali funkcjonariusze, sprawiła, że kobieta osłupiała!
CZYTAJ TEŻ: Koronawirus w Polsce. Ile przypadków w Kielcach i w Świętokrzyskiem [RAPORT MINISTERSTWA ZDROWIA, WTOREK, 20 KWIETNIA]
- Funkcjonariusze poinformowali ciocię, że ciało jej mamy znajduje się w kostnicy w Staszowie i że najwyższy czas by zostało odebrane. Ciocia prawie zemdlała, ponieważ pochowała swoja mamę kilka dni wcześniej - mówi cytowana przez Radio Kielce pani Joanna.
Jak podkreśla wnuczka zmarłej, dyrektor szpitala powiedział, że najprawdopodobniej doszło do pomyłki w dokumentacji. Pani Joanna uważa, ze doszło do niedopełnienia procedur, a rodzina podjęła kroki prawne.
ZOBACZ RÓWNIEŻ: Koronawirus. 66-latek wypisany do domu z respiratorem! 80 procent płuc wyniszczonych przez COVID-19!
- Skontaktowaliśmy się z adwokatem i sprawa trafi do prokuratury, ponieważ nie mamy pewności kogo pochowaliśmy - podkreśla wnuczka zmarłej.
O kłopotliwej sprawie wie kierownictwo placówki medycznej. Dyrektor szpitala Paweł Wojtasik przekazał, że na miejscu ustalane są wszelkie okoliczności sprawy, dopóki wszelkie szczegóły nie zostaną potwierdzone, dyrektor odmawia jakiegokolwiek komentarza.