Informację o nabitym na płot jeleniu dostał starachowicki lekarz weterynarii Dariusz Białoń w poniedziałek ok. godz. 18:00. Weterynarz natychmiast pośpieszył na miejsce zdarzenia, ale tam okazało się, że nikt i nic już nie może pomóc zwierzęciu.
Polecany artykuł:
- Jelonek prawdopodobnie biegł, musiał się czegoś przestraszyć albo biegł na oślep, bo w nocy czasem tak bywa. Zwierzę zawisło na metalowych prętach, kiedy przyjechałem na miejsce, było już martwe - relacjonuje Dariusz Białoń. - Jeleń miał złamaną tylną kończynę, kawałek nogi był praktycznie oderwany. Nawet gdyby żył, i tak musielibyśmy go uśpić - dodaje.
Lekarz podkreśla, że odratowanie dzikiego zwierzęcia z tak poważną kontuzją kończyny nie jest łatwym zadaniem, a w Starachowicach i okolicach nie ma potrzebnego do tego sprzętu, więc uśpienie rannego zwierzęcia jest często jedynym humanitarnym rozwiązaniem.
Dodatkowo w przypadku dzikich zwierząt przeszkodą jest ich naturalny instynkt.
- Kiedy jeleń zobaczy człowieka, którego uważa za zagrożenie, "daje w długą" i żadne koszty się dla niego nie liczą. Potem kiedy ranne dzikie zwierzę trafia do klinki, zachowuje się zupełnie inaczej niż udomowione, dlatego trzeba mieć specjalne wyposażenie - wyjaśnia lekarz.
Dzikie zwierzęta, takie jak sarny czy jelenie, traktują człowieka jako naturalnego wroga. Dlatego też ciężko spotkać jelenia w lesie "na żywo". Często zdarza się wprawdzie, że sarny przebywają blisko ludzi, ale tak naprawdę ciągle kontrolują odległość i praktycznie niemożliwym jest zbliżenie się do dzikiej sarny i pogłaskanie jej.
- Kiedy dystans jest przekroczony, po prostu uciekają - zaznacza Dariusz Białoń.
Starachowicki weterynarz apeluje ponadto do leśnych spacerowiczów, by ci zostawili w spokoju dzikie zwierzęta. Dotyczy to zwłaszcza młodych sarenek, które często są zostawiane z rozmysłem w zaroślach przez matki. Kiedy dorosła sarna wyczuje zapach człowieka na swoim dziecku, może porzucić potomstwo.
- Ludziom się wydaje, że jak sarenka leży sama w trawie to znaczy, że jest porzucona. A jest dokładnie odwrotnie, sarna karmi swoje młode 2-3 razy dziennie. Sarnia matka przychodzi do młodego, da mu mleka i sama idzie się paść, bo przecież musi jeść - tłumaczy Dariusz Białoń. - Małe sarenki leżą bezgłośnie, nie płaczą, więc ciężko je namierzyć, choć ludzie czasami przypadkowo natrafiają na takie małe zwierzęta i myślą, że są porzucone, że należy im pomóc. Zabieranie takich małych sarenek to największa głupota, jaką można zrobić - przestrzega lekarz.