Trzy małe borsuki uratowane przez leśników. Błąkały się po okolicy, ich mamę rozjechał samochód
Czterej leśnicy z Podlipia: Andrzej Kusa, Łukasz Niemstak, Olgierd Zieliński i Artur Kozłowski uratowali trzy małe borsuki błąkające się samotnie po okolicy. Mężczyźni zauważyli młode przy jednej z dróg. Nie było z nimi mamy. Jak się później okazało, dorosła samica została rozjechana przez samochód. Pozbawione opieki tak młode borsuki nie miałyby wielkich szans na przetrwanie bez pomocy człowieka, dlatego cała trójka - dwie samiczki i ich brat - trafiła do specjalistycznego ośrodka.
- Następnego dnia strażnicy leśni dostarczyli maluchy do Leśnego Ośrodka Rehabilitacji Dzikich Zwierząt w Kole (w gminie Sulejów), gdzie opiekę nad nimi przejął kierownik placówki Paweł Kowalski. Gdyby nie pomoc i szybkie działanie pracowników Nadleśnictwa Włoszczowa czekałaby je niechybna śmierć - informuje gmina Włoszczowa. Poniżej dalsza część artykułu.
Apelują o trzymanie psów na smyczy
Jednym z zagrożeń czyhających na młode borsuki były inne zwierzęta. Maluchy mogły zostać zagryzione nawet przez domowe psy wyprowadzane na spacer. Z tego powodu leśnicy apelują, by w trakcie spacerów nie spuszczać psów ze smyczy podczas trwającej pory rozrodu wielu dzikich zwierząt.
- Pamiętajmy, że psów o tej porze roku nie puszczamy luzem. W trawie, krzewach leśnych i wodzie trwa okres rozrodczy zwierząt - przypomina Iwona Boratyn, rzecznik prasowy UG Włoszczowa.