Pijany kierowca

i

Autor: Pexels.com Nie było jeszcze południa, a już miał w organizmie prawie trzy promile. Zdradził go styl jazdy

Jego konkubina chciała iść do domu, więc PIJANY jechał POD PRĄD i zabił człowieka!

2020-01-29 14:57

W kieleckim sądzie trwa proces w bulwersującej sprawie 30-latka, który na krajowej "siódemce" zderzył się czołowo z busem, zabijając na miejscu kierowcę. Mężczyzna był pijany i jechał pod prąd, bo jego - również pijana - partnerka chciała jak najszybciej jechać do domu. Prokuratura wnosi o aż 10 lat więzienia dla oskarżonego!

Do tragicznego i szokującego zdarzenia doszło w lipcu ubiegłego roku w podkieleckiej Tokarni. Śledczy ustalili, że 30-latek siedział za kierownicą volkswagena będąc pod wpływem alkoholu. W pewnym momencie zawrócił, nie zmieniając pasa ruchu, i popędził pod prąd!

Jego pijacka jazda zakończyła się w momencie, gdy wjechał czołowo w busa, w którym podróżowali 35-letni kierowca i jego 59-letnia matka. Mężczyzna zginął na miejscu, pasażerka z poważnymi obrażeniami trafiła do szpitala.

Po badaniu alkomatem wyszło na jaw, że 30-latek był doszczętnie pijany, urządzenie pokazało 1,5 promila alkoholu w jego organizmie. Mężczyzna wykazał się wyjątkową nieodpowiedzialnością, a w przeszłości już raz był karany za podobne przewinienie. Prokuratura oskarżyła go o umyślne naruszenie zasad bezpieczeństwa po pijanemu i doprowadzenie do śmiertelnego wypadku.

Oskarżony zeznał przed sądem, że przed wejściem do auta wypił cztery "setki" cytrynówki i ruszył, by oddać samochód siostrze. W samochodzie znajdowała się jedna pasażerka - również pijana ówczesna partnerka mężczyzny. Kobieta domagała się, by pijany jak bela kierowca zawiózł ją do domu, ten uległ namowom i... bez zmiany pasa ruchu na właściwy ruszył pod prąd! Bezmyślność kierowcy doprowadziła do rodzinnej tragedii.

Pikanterii całej sprawie dodaje fakt, że 30-latek w dniu tragicznego wypadku wyszedł z więzienia, gdzie odbywał karę za wcześniejsze przestępstwo! Obrońca oskarżonego wnosił o łagodny wymiar kary, ale prokuratura przypomniała o zdarzeniu z 2010 roku, kiedy to 30-letni kierowca wsiadł za kierownicę po "kilku głębszych".

Prokurator podkreślała, że jedynym winnym tragicznego zdarzenia jest 30-letni bezmyślny i pijany kierowca. Oskarżyciel wniósł o surową karę za śmierć kierowcy busa: jeżeli sędzia przychyli się do zdania prokuratury, 30-latek będzie oglądał świat zza krat i będzie na nim ciążył dożywotni zakaz prowadzenia auta. Rozprawa odbyła się we wtorek.

Finał sprawy i wyrok już 11 lutego.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki