To nie był diler z kilkoma woreczkami narkotyków ani dziupla handlarzy dopalaczami, w której na wadze leży kilka kilogramów białego proszku... To był istny magazyn z hurtowymi ilościami chemikaliów, które mogły zabić wiele osób. Sprawa powróciła po blisko dwóch latach.
120 kilogramów dopalaczy w Kielcach. Były wszędzie!
Policja wpadła do lokalu przy ul. Sienkiewicza w Kielcach w listopadzie 2018 roku. W środku zastali istny magazyn z narkotykami.
– Zabronione środki były niemal wszędzie: w plastikowych pojemnikach, walizkach, kartonach i torbach foliowych. Część z nich była już podzielona na porcje do detalicznej sprzedaży. Łącznie mundurowi zabezpieczyli ponad 121 kilogramów różnych substancji, które po przebadaniu wykazały skład znajdujących się na liście zabronionych dopalaczy – przypomina mł. asp. Karol Macek.
Śledczy oszacowali, że z tak gigantycznej ilości chemii mogło powstać około 400 tysięcy porcji dilerskich. Ich czarnorynkowa wartość to około 10 milionów złotych!
Właściciela dopalaczy nie było w mieszkaniu. Czmychnął, gdzie pieprz rośnie. Policjanci jednak nigdy nie przestali go szukać. Mijały miesiące, aż tu nagle...
– Przełom nastąpił pod koniec lipca, gdy mundurowi ustalili, że kielczanin najprawdopodobniej ukrywa się na terenie gminy Strawczyn. Zaskoczonego 31-latka kieleccy kryminalni zatrzymali w miniony piątek – informuje Macek.
Kilka dni temu mężczyzna usłyszał zarzut wprowadzenia do obrotu znacznej ilości zabronionych substancji. Mężczyzna najbliższe dwa miesiące spędzi za kratami. W areszcie poczeka na proces. Grozi mu kara 12 lat więzienia.