Do zdarzenia pod marketem doszło w sobotę, 26 września. Grupa znajomych umówiła się na spotkanie na terenie centrum handlowego, kiedy chcieli wejść do marketu, uniemożliwiła im to ochrona. Doszło do małej scysji. Na miejsce została wezwana policją, to właśnie członkowie grupy postanowili wyjaśnić sytuację.
- Chcieliśmy zrobić zakupy w sklepie, ochroniarze de facto siłą zabronili nam wejść do sklepu. Zadzwoniłem na policję, czekaliśmy około godzinę czasu. W pewnym momencie zachciało mi się pić i wszedłem już na siłę na teren sklepu. Stanąłem w kolejce, a wtedy kasjerka stwierdziła, że mnie nie obsłuży, nie sprzeda mi napojów. W końcu przyjechała policja, ale policja nie interweniuje, a w naszej opinii dochodzi do przestępstwa. Naruszana jest nasza godność - opowiada cytowany przez "Echo Dnia" pan Mirosław.
Nieformalny rzecznik grupy znajomych podkreślał, że obowiązek noszenia maseczek powoduje, iż naruszany jest artykuł 2 konstytucji, a - jego zdaniem rzeczony nakaz narusza artykuł 47 konstytucji, w myśl którego każdy ma prawo dbać o swoje życie osobiste. Ponadto, jak twierdzi pan Mirosław, w artykule 68, ustęp 4 konstytucji wskazano, że władza publiczna ma obowiązek zwalczać choroby epidemiczne, a nie zapobiegać.
Inni klienci odnosili się krytycznie do zachowania problematycznej grupy znajomych, niektórzy dziękowali pracownikom sklepu i policji za zdecydowaną postawę. Awantura pod sklepem, jak informuje policja, może zaowocować prawnymi lub finansowymi problemami. W skład grupy wchodziły cztery kobiety i dwóch mężczyzn w wieku od 23 do 53. Sąd niebawem rozpatrzy wniosek o ukaranie za zakłócanie porządku oraz naruszenie przepisów sanitarnych przez powyższe osoby.