Przed kieleckim sądem okręgowym odbyła się konferencja prasowa w sprawie pacjenta medycznej marihuany, który - w momencie gdy terapia była niemożliwa i nielegalna w Polsce - leczył się na własną rękę medyczną marihuaną. Znaleziono u niego 600 gramów specyfiku, co potraktowano jako hurtowe ilości substancji odurzającej, a 18 czerwca mężczyzna musi zgłosić się do odbycia kary. W międzyczasie medyczne konopie stały się legalne, a pacjent co miesiąc otrzymywał receptę od lekarza. Gdy trafi do więzienia, nie będzie przeszkód, by kontynuować terapię tą samą substancją, za którą został skazany. Interesy pacjenta reprezentują m.in. mecenas Stelios Alewras oraz były poseł Piotr Liroy Marzec.
- Pan Karol posiadał susz w związku z koniecznością medyczną leczenia depresji. Był osobą niekaraną, pracuje, płaci podatki, ma rodzinę z którą jest związany i nikomu nie wyrządził szkody ani krzywdy - podkreśla Stelios Alewras. - Pierwsza medyczna marihuana pojawiła się dopiero w styczniu 2019 roku, więc pan Karol nie miał nawet jak leczyć się legalnie - dodaje adwokat.
Swojego zbulwersowania nie kryje były poseł Piotr Liroy-Marzec, jeden z autorów i pomysłodawców ustawy o medycznej marihuanie.
- Przede wszystkim apelujemy do władz. Ustawa, którą wprowadziliśmy, zlikwidowała pewną patologię, ale jednocześnie wy likwidujecie ludzi i pacjentów, zamykacie ich do więzienia. To jest dopiero patologia - podkreśla Piotr Liroy-Marzec. - Nie może być tak, że jest ustawa, która gwarantuje pacjentom stosowanie konkretnego leku i dalej są za to ścigani jak przestępcy - podkreśla Marzec.
- Posiadanie konopi na własne cele medyczne nie jest szkodliwe społecznie - dodaje Stelios Alewras.
Paradoks orzeczenia sądu podkreśla fakt, że skazany w zakładzie karnym będzie leczył się dokładnie tą samą substancją, za którą usłyszał wyrok.