Aferę w Kielcach zarejestrowali świadkowie, film odbił się szerokim echem w sieci. Pojazd restauratora blokował dostęp do postoju taxi. Funkcjonariusze straży miejskiej postanowili interweniować za pomocą nałożenia blokady, co tylko rozjuszyło kieleckiego kucharza. Z lokalu wybiegł mężczyzna z kamerą, od początku twierdził, że jego samochód ma prawo tam stać wbrew przepisom, powołując się na ustną umowę.
Restaurator odmawiał podania danych, nie chciał się też wylegitymować. Ciągle domagał się zdjęcia blokady z koła jego samochodu. Z każdą chwilą był coraz bardziej agresywny, aż wreszcie strażnicy nie mieli wyboru - musieli użyć siły.
Polecany artykuł:
- Wielokrotnie ubliżył funkcjonariuszce, która wykonywała czynności służbowe określając ją w sposób wulgarny i obraźliwy. Dodatkowo mężczyzna sugerował wpływy oraz interwencję znanego w Urzędzie Miasta prawnika. W związku z popełnionymi wykroczeniami oraz przestępstwem znieważenia funkcjonariusza skierowany zostanie wniosek do sądu - informuje kielecka straż miejska.
Restaurator został przekazany pod "opiekę" policji, która w związku z jego agresywnym zachowaniem zadecydowała o pobraniu krwi do badań pod kątem obecności środków psychoaktywnych.
Nagranie z interwencji zostało udostępnione m.in. przez portal Scyzoryk się otwiera.
Jak tłumaczy swoje zachowanie sam restaurator? Mężczyzna uważa, że reakcja straży miejskiej była przesadna, twierdzi, że funkcjonariusze wręcz uniemożliwili mu dostarczenie posiłków. Restaurator podkreśla ponadto, że nie był pod wpływem narkotyków, choć przyznaje, że faktycznie pobrano mu krew do badań.
- To skandal, że Straż Miejska nie wykazuje odrobiny zrozumienia dla przedsiębiorców. Na czas pandemii koronawirusa, kiedy zamknięto restauracje i mogliśmy działać tylko w formie "na dowóz" wraz z innymi restauratorami prosiliśmy Straż Miejską i policją, by pozwalali nam chociaż na chwilę podjechać pod restaurację, by załadować zamówione jedzenie i sprawnie zawieźć je do klientów. Tak było też w środę. Samochód oznaczony logiem restauracji zatrzymał się na chwilę przed lokalem, by odebrać towar. W pewnym momencie zobaczyłem, że na kołach jest blokada, a koło samochodu są strażnicy miejscy. Interweniowałem, prosiłem, by pozwolili nam w tych trudnych czasach pracować, nie utrudniali nam działania. Niestety nie chcieli słuchać - wyjaśnia na łamach portalu Echo Dnia. - Rzekomo zażywałem metamfetaminę i amfetaminę. Te oskarżenia są kompletnie bezpodstawne i pozbawione źródła. Po zatrzymaniu poprosiłem o badanie krwi i czekam na wyniki. Wcześniej zbadano mnie narkotestem i wynik był nieczytelny, więc pobrano mi krew - dodaje w rozmowie z em.kielce.pl.
Czytaj Super Express bez wychodzenia z domu. Kup bezpiecznie Super Express KLIKNIJ tutaj!